wiersz przeciwko polityce motywacji
Liczna mniejszość deklaruje powrót do źródeł, które sami zbrukaliśmy
marzeniami o wydobyciu. Byliśmy wtedy kreatywni i stawialiśmy na samorealizację.
Z przyklejonymi do twarzy niewinnymi minkami – były jak uśmiech
tylko szersze, nie wychodź poza kontur, pisze się kontrola biegu linii.
Z pieśnią na ustach szukamy białych plam, które można by zawłaszczyć
– dźwiękiem, dotykiem, białą bronią.
Stawiamy na transparentne formy wyrazu. Postpokolenia biorą wszystko
– sylaby, kolory, seks przerywany, cmentarzysko zwierząt.
Głęboki wydech uświęca środki. Satynowe włosy wypełniają trzeci plan,
ramują purpurową pustkę. Realizuj się sam, koteczku.
wiersz przeciwko tożsamości
Przestań jątrzyć, ranko. Twoja krew też nie jest całkowicie polskim projektem, a kiedy wzdychasz, wcale nie jest to czysta polszczyzna, z wrażenia zapominasz o tkance łącznej na języku. Płoną mosty, płoną makaronizmy. Mrowiące drętwienie odchodzi w końcu do poczekalni, zajmuje giętką posadę suflerki.
Opowiadamy po kolei, w kręgu kołują same galowe historie. Granatowe mundurki, lakierki, jakby to było wczoraj. Historie, żeby nie zasnąć, historie, żeby usnąć, tabletki przepisane komuś innemu topię w bidecie. Opowiadamy po kolei, nasze historie są tak niezwykłe, że mogły się nawet wydarzyć.
Przestań chichotać, lolitko. Jak tu niby doczekać lepszego jutra, jeśli od przesilenia nie mogę zasnąć, w życiu nie widziałam tylu wschodów, choć uparcie kieruję się na zachód, bo tak mnie uczono, tak mnie czesano, po godzinach gładzono pod włos.
Nie ma równości wśród stron świata, heliocentryzm to żadna demokracja. Z zacięciem zimowego dziecka maszeruję na zachód. Nie pyta, co u mnie. Przed nami dekada tuczącej korzyści. Kto śpi nie kupuje, sprzedaje się. Co u Ciebie? Jakim jesteś owocem, wisienko na torcie? Drylowanie podwyższa kwalifikacje.
Prawa pacjentki
1.
Sporo mówiono o kobiecości, najchętniej głębokim męskim głosem.
W końcu każdy był kiedyś dziewczynką.
Głos w szelkach odpycha cudzą dłoń, nadgarstek wygląda na lekko zwichnięty.
Czy ma Pan na myśli wannę pełną purpurowych skrzepów?
Czy może wąską kładkę nad wzburzoną rzeką?
Turyści chodzą tam fotografować opuszczoną porodówkę. Życie w tych okolicach to raczej ewakuacja niż urbex, znaczony szlak żyje we mnie, mech porasta kubistyczne mosty. Narodziny to żaden początek.
2.
Przedmieścia się po mnie kręcą, demonstrują w obronie moich organów wewnętrznych.
Mimo niefortunnego położenia pozostają otwarte na świat.
Kapcie wysuwają się na prowadzenie.
Skomponuj do tego melodię najlepiej tonalną. Może być nawet poplamiona, panienko,
w tych stronach stawiamy na rytm.
Zwiedzanie miasta
miastu H.
Zdolności interpretacyjne nie należą do okoliczności łagodzących. Przekraczanie niepisanych granic uznaje się za wykroczenie przestrzenne. Mapy i legendy mataczą, czy inna droga istniała?
Oblężona linia przez obsadzony środek. Wybierałeś się na peryferie? Przekraczanie płynnych granic uznaje się za wykroczenie biochemiczne. Półotwarte furtki pozostają zamknięte. Wysokie krawężniki strzegą trawników.
Zofia Bałdyga, 1987, Warszawa. Autorka książek poetyckich „Passe-partout” (Warszawa 2006), „Współgłoski” ( Nowa Ruda 2010) oraz „Kto kupi tak małe kraje” (Warszawa 2017). Absolwentka Instytutu Slawistyki Zachodniej i Południowej UW. Tłumaczka najnowszej poezji czeskiej i słowackiej. Mieszka w Pradze.