Proza współczesna. Pismo literackie, wydawnictwo, sklep internetowy.

Dla Ciebie Pan Świnia, czyli podróż z prędkością jaźni ku planecie RŻ, albo o tym jak ratowałem ludzkość 4 i ost.
Marcel Marudziński

Rozdział 53

Wolny czas tutaj i na Ziemi

 

Będąc samemu na tej planecie, nie mam zbyt wiele do roboty. Większość dnia porządkuję sobie rzeczy – przenoszę je dla zabicia czasu z miejsca na miejsce – czytam książki i piszę.

Gdyby nie zaplanowany koniec, powiedziałbym nawet, że takie wakacje mi służą.

Jedyne co mi pozostało, smuci. To niektóre zachowania z mojej planety. Od czasu do czasu rozglądam się za swoim psem, czasami – coraz rzadziej – próbuję powiedzieć coś głośniej w kierunku, w którym na Ziemi znajdowały się schody do sypialni. Ale Maria nie odpowiada.

Nadal też nie umiem oduczyć się odświeżenia swojej przeglądarki, która przecież nie działa. Dalej czuję podniecenie i zaczyna mi szybciej bić serce, kiedy myślę przez krótką chwilę, że na skrzynce pojawi się nowa wiadomość od Żanety.

 

 

Rozdział 54

Epistolarny romans

 

Kiedy się nie widywaliśmy lub mój czas na balu, nawiązuję tu do metafory z Kopciuszkiem, mijał za szybko, pisaliśmy e-maile.

Mieliśmy swoje numery telefonów, fejsy czy inne tego typu rzeczy, ale jednak pomiędzy tymi rozmowami pisaliśmy sobie długie e-maile.

Nie jestem technofobem ani nie jestem nazbyt nostalgiczny, ale zagubienie przez ludzi tej formy komunikacji, jaką była epistolarność, to największa strata jakiej dokonano.

 

 

Rozdział 55

Uczucie zanim otworzyło się list

 

Wyobrażam sobie, że to uczucie było podobne, zarówno jeśli chodziło o list papierowy, jak i ten elektroniczny, chociaż może kaligrafia dodawała temu zajęciu jeszcze czegoś więcej.

Nigdy nie klikałem od razu, jeśli na skrzynce zobaczyłem wyboldowany e-mail od niej. Napawałem się, ile tylko mogłem, radością, którą mi sprawiało odbieranie tych wiadomości, a potem czytałem. Raz, drugi i odpisywałem; powoli, chcąc oddać to wszystko, co czułem podczas lektury.

 

 

Rozdział 56

Pora wrócić jednak na “Ziemię”

 

Zabawny tytuł rozdziału, wziąwszy pod uwagę okoliczności, nieprawdaż?

 

 

Rozdział 57

Lubię ich

 

Może to już jakiś syndrom, ale mimo wszystko czuję do nich – Rżerzuchańców – coraz większą sympatię i szacunek.

Dalej nie wiem, czemu wybrali akurat mnie, ale wizje, które mi pokazują, rozumiem coraz bardziej.

Dzisiejszego dnia wysnuto mi w głowie kolejną, jednak tym razem było to moje własne oskarżenie. Rżerzuszanie oraz Sowa-sędzia Gabryś oskarżyli nas o coś, co ostatnio zdenerwowało mnie, kiedy jeszcze przebywałem na Ziemi.

Będzie więc to moje własne oskarżenie skierowane w waszą stronę, a co! Ktoś mi zabroni?

 

 

Rozdział 58

Moje oskarżenie

 

19,2% uprawnionych do głosowania, taką frekwencję miały ostatnie lokalne referenda w moim rodzinnym mieście. Aby w ogóle rozpatrywać ich wynik, musiałoby zagłosować ponad 30% społeczności. Jednak ta społeczność wolała siedzieć w domu przed telewizorem, pójść do kościoła czy na spacer, po zakupy, klepać kotlety – to pokazały mi wizje oskarżeń. Tym razem byłem jednym z moich sąsiadów. Byłem Staszkiem mieszkającym cztery działki dalej.

Widziałem też, jak w kinie ludzie płaczą, bo zginął Tony Stark, ups spoilery. Płaczą nad nim, kiedy wszystko wokół się wali. To jest aż zabawne.

Rozumiem, naprawdę, że nie każdy się zna, nie każdy może i chce, że ludzi najlepiej byłoby nagradzać, nie wiem, niech głosowania odbywają się “na tygodniu” i dać wolne tym, którzy się wybiorą. Albo niech wszystko odbywa się przez internet, za pomocą kilku kliknięć, żeby było wygodniej i łatwiej.

Jesteśmy zafiksowani na punkcie wolności, wyboru, wolnej woli. Toczymy wojny pod tymi hasłami, tymczasem, kiedy rzeczywiście mamy wybór i głos, mamy to gdzieś.

Oskarżam Was o to.

Serio, weźcie zacznijcie szanować siebie, niech te wasze wybory przestaną być jedynie samolubnymi widzimisię, nie o to w tym wszystkim chodzi. Zacznijcie od małych świadomych wyborów skierowanych do innych.

Kuźwa, przecież to są takie banały, a ja prawię je tutaj, ponieważ rasa ludzka przestała je rozumieć i zauważać!

 

 

Rozdział 59

Jestem RŻ

 

Piszę ludzka rasa, ponieważ dzisiejszego dnia, siedząc w swoim domu na planecie kosmicznych Rżerzuchańców, czuję się bardziej związany z nimi niż z Wami.

Jestem jednym z nich.

Jestem na Was wściekły.

 

 

Rozdział 60

Nagła świadomość

 

Mimo że pisząc te zdania, przebywałem w swoim innym domu, w głowie wyświetliły mi się najgorsze ze wszystkich do tej pory obrazów i nie było potrzeby zebrania i sądu, Rżerzuszanej magii itd. doświadczyłem tego, będąc kompletnie sam.

Były to momenty moich własnych grzechów i porażek, o których sobie przypomniałem.

Mojej pseudo-wolności, która ugodziła w bliskich.

Mojego egocentryzmu.

Oszustw.

Mogę to wszystko wybielać, pisząc o swoim życiu – i tak też robiłem w tym tekście, kłamałem, aby wyglądać lepiej, mimo że wiem, że mało prawdopodobne jest to, aby kiedyś ktokolwiek dotarł do tych zapisków.

Nie powiem Wam, co dokładnie zobaczyłem, chociaż możecie się przecież domyślać. Każdy z nas popełnia błędy, nikt z nas nie jest doskonały, nie kiedy jest sam. Teraz to rozumiem. Nasza siła, siła naszej planety, to jedność!

 

 

Rozdział 61

Wspólnie możemy wszystko!

 

Odpowiedź była taka prosta, cały czas mieliśmy ją przed nosem. Życie ludzkie nigdy nie zrodziło się po to, aby istniały jednostki. Życie ludzkie to społeczność, to czynienie dobra dla innych, to życzliwe bycie pomocnym dla tych, którzy tego potrzebują, aby oni osiągnęli szczęście.

Nie ma Was.

Nie ma też mnie.

Nie istnieje ktoś taki jak Marcel Marudziński. On jest jedynie małą komórką w tym wielkim, złożonym bycie, jakim jest ludzkość. Wizją innych. Składacie się na niego Wy wszyscy. Każda decyzja, moda i zachowanie to przecież od zawsze tylko reakcja na ludzi, to co nas otacza i daną sytuację. To z kim przebywacie, kto Was wychowa, z kim sypiacie i przyjaźnicie się. Wolna Wola? Co za kompletna bzdura.

Nie ma indywidualnych sukcesów i porażek. Zawiści i zazdrości. Nie ma biedy i nędzy. Talentów i ich braku. Nie, kiedy jesteśmy razem.

Każda dobra i zła rzecz, która się dzieje, która dzieje się komuś, tak naprawdę dzieje się N A M.

Jesteśmy jednym i tym samym. My, zwierzęta, rośliny, nasza planeta, wszystko poza nią.

Teraz to rozumiem, a to co ma nastąpić, ma sens. Nie przeszkadza mi już.

 

 

Rozdział 62

Chodziło o skalę

 

Problemem przez cały czas była niedoskonałość ludzkiego mózgu, który mimo że tak genialny, potrafi pojmować rzeczywistość tylko w małej skali.

Jak to mówił pewien tyran “śmierć jednostki to tragedia, śmierć milionów statystyka”. Ludzie nie umieją myśleć milionami istnień, milionami kilometrów, milionami lat.

To nie jest nasza wina, to po prostu niedoskonałość, niewystarczająca moc obliczeniowa, Naszych mózgów-komputerów.

 

 

Rozdział 63

Kapitan

 

Jesteśmy trochę jak Kapitan Planeta z tej kreskówki. Kapitan Planeta jest lepszym zbawcą niż Jezus Chrystus. Historia Jezusa uczyła, aby wierzyć w siłę jednostki, jednego zbawcę, jego ego i pozycję bożego syna. A Kapitan Planeta to superbohater ratujący świat, który zrodzony jest z połączonych mocy ludzi i żywiołów:

– Ziemia!

– Ogień!

– Wiatr!

– Woda!

– Serce!

 

 

Rozdział 64

Metafory, metafory

 

Gdybyście nie wiedzieli, to serce jest metaforą miłości.

 

 

Rozdział 65

Prezent od Rżerzuszan

 

Teraz, kiedy zrozumiałem nasz wspólny byt, Rżeszuszanie nagrodzili mnie czymś cudownym. Od początku chodziło im, abym zrozumiał nasz wspólny cel i to jak każdy człowiek łączy się w całość.

Nagrodą za to wszystko był wybór. Mogłem wybrać, gdzie chcę się przenieść, kim chcę być i na jak długo.

 

 

Rozdział 66 (6)

Nowy Jork

 

Przez trzy Ziemskie lata, które na planecie RŻ były tylko mrugnięciem, żyłem w początkach XX wieku w Nowym Jorku. Byłem Jazzmanem. Grałem w nocy po klubach, w których pito nielegalnie rozlewaną whiskey i gin.

Poznałem tam trudy życia, zmaganie z samym sobą, z finansami, z próbą odszukania celu.

Dochodzę do prostego wniosku; każdy z nas w każdym miejscu i czasie przeżywa te same rozterki. Szuka tych samych odpowiedzi, tylko w trochę inny sposób, innymi schematami, inaczej patrząc na to co ważne. Ale ostatecznie chodzi nam o to samo.

 

 

Rozdział 67

Odrobina szczęścia

 

Grałem jazz, a granie jazzu dla samego grania dawało mi wielką radość i szczęście. Zawsze chciałem robić coś z muzyką, ale nie miałem takiej możliwości. Szkoda.

Żyjąc tam i wiedząc, jak powinniśmy jako ludzkość myśleć, mam kilka przemyśleń.

Widziałem dzięki Rżerzuszanom przyszłość i przeszłość, wierzę jednak, że wszystko da się jeszcze zmienić na lepsze. Bez wojny, rewolty, modyfikacji genetycznych. Wystarczy nam odrobina szczęścia i świadomości.

Dlatego też każdy z nas powinien od dzisiaj, teraz, pomóc innym, aby dotarli do szczęścia. Przy okazji sami bądźcie wolni.

Tańczcie i śpiewajcie na ulicy, udawajcie postacie z bajek. Przestańcie też oceniać. Róbcie tak, aby być szczęśliwym i pomagajcie sobie nawzajem, jak tylko potraficie. Dzielmy się wiedzą, talentami, życiem, a każdy znajdzie sie tam, gdzie chce. Wtedy i tylko wtedy zapanuje zgoda i spokój.

 

 

Rozdział 68

Nowe życie było wspaniałe

 

Przeżyłem najwspanialsze chwile i żyjąc moją nową filozofią, poznałem mnóstwo ludzi, którym pomogłem – nie oczekując niczego w zamian – dotrzeć do ich szczęścia. I zawsze składało się tak, że potem oni pomagali mi. Ale nadszedł czas powrotu. Byłem gotowy i wiedziałem już co zrobić.

 

 

Rozdział 69

Ostatnie posiedzenie

 

Zebraliśmy się ponownie na rozprawie sądowej. Ale tym razem nie doszło od razu do przeskoku. To był mój czas. Moja szansa. Miałem cel – dla nas wszystkich.

 

 

Rozdział 70

Monolog Marudzińskiego

 

– O wielkie Rżerzuchya – tak im powiedziałem – nie wiem, czy mnie rozumiecie, ale sięgnijcie w mój umysł. Dziękuję Wam. Dziękuję Wam za ten dar zrozumienia – ukłoniłem się. – Teraz już wszystko rozumiem. Chciałbym, tak stanowi prawo Ziemian, do których należę, abyście mnie wysłuchali. Mojej, naszej – poprawiłem się – linii obrony.

Rżerzuchanie tańczyli swój bujany taniec, a Gabryś przyglądał mi się uważnie. Chyba, przynajmniej w jakiś sposób, mnie rozumieli.

– Wasza nieograniczona czasem i przestrzenią moc sięga dalej, niż mogliśmy sobie my, Ziemianie, wyobrażać. Widziałem dzięki Wam przyszłość i przeszłość. Przeżyłem tysiące żyć, ale w końcu wiem, jak wszystko zmienić. Wiem, że ludzie, kosztem szczęścia zyskają wiedzę, jednak w dalszym ciągu będą popełniać błędy. Mam lepszy sposób. Dajcie mi szansę, wyślijcie mnie w przyszłość. Poprzedni skok potwierdził moje przypuszczenia. Teraz chcę, żebyście zobaczyli to Wy!

– Jestem w stanie naprawić ludzkość!

 

 

Rozdział 71

Przyszłość i Nowa Ewangelia

 

Ponownie znalazłem się na Ziemi, kilka lat po genetycznych zmianach Jerry’ego. Zacząłem nauczać.

 

 

Rozdział 72

To była droga poświęcenia

 

Mimo ludzkiej inteligencji i ich smutku, który zyskali wraz z nią, niełatwo było przekonać społeczność do nowego planu.

Żyłem w jednej z enklaw pod kopułą filtrującą powietrze i oddzielającą małe Miasteczko od tony śmieci.

Tam również nazywałem się Marcel, miałem rodzinę i postępowałem według nowych praw i obowiązków. Byłem cholernie inteligentny i tak samo smutny. Mimo to udało mi się zaszczepić podszeptami drogę, jaką obrałem. Zostałem muzykiem w świecie, w którym zapomniano o tym wszystkim. Sztuką, muzyką i wygłupami – wbrew nowemu porządkowi – namówiłem ludzi do ponownego szczęścia. Do wspólnego zjednoczenia się w tej drodze, do próby odzyskania człowieczeństwa. I udało mi się. Odszedłem, zostawiając ludzkość w zgodzie, szczęściu i zjednoczoną.

 

 

Rozdział 73

Pewien pomysł

 

Wszyscy powinniście, jako Ziemianie, głosować za przyjęciem jednego języka, którym będziecie gadać.

Czas sprzeciwić się Bogu i zbudować tę cholerną wieżę.

Proponuję język Czeski albo Angielski.

 

 

Rozdział 74

I co łyso Wam?

 

Stałem przed Rżerzuchanami dumny – nie ukrywam. Oto uratowałem ludzkość, oto nauczyłem ich nowej drogi, jeśli Gabryś i reszta dalej chcą pozbawić mnie życia, to proszę bardzo, ale niech wiedzą, że zrobiłem to, naprawiłem i zrozumiałem wszystko.

I wtedy, kiedy wróciłem do teraźniejszości i skończyłem przemowę, ta wielka sowa, huknęła i zatrzęsła się od śmiechu. Śmiała się ludzkim śmiechem do łez.

Poczułem, jak nogi uginają mi się, jak robi mi się słabo i zobaczyłem to.

 

 

Rozdział 75

Moja wina, nasza wina, nasza wielka, wielka wina

 

Tony gnijących śmieci, rozkładających się zwłok i resztek.

Już niedługo w przyszłości, zaraz po moim odejściu i nastaniu czasów nowej ewangelii, ludzkość, używając swojej inteligencji i zjednoczonych sił, postanowi ratować planetę. Naprawić błędy. Zacznie wysyłać śmieci w kierunku czarnej dziury.

Tony śmieci, dzień w dzień, będą startować w przestrzeń kosmosu w stronę najbliższej osobliwości. Specjalne, skonstruowane przez ludzi roboty będą odgarniać i pakować śmieci, które zalegały przez setki lat.

Roboty nie rozumiejąc jednak do końca fenomenu zjawiska czarnej dziury – która poprzez promieniowanie Hawkinga zniknie, zanim dotrą tam wielkie składowiska odpadów – spowodują katastrofę. A we wszechświecie nie będzie już Ziemian, którzy mogliby je powstrzymać lub zmienić ich oprogramowanie, ponieważ mimo mojego i ich wielkiego planu wyginiemy z bardzo prostego powodu – choroby.

 

 

Rozdział 76

Katastrofa

 

W bardzo dalekiej przyszłości nasze śmieci, które nie wpadną do nieistniejącej już czarnej dziury, wysyłane dalej przez zaprogramowane tylko do tego roboty, dolecą na planetę RŻ.

Mimo wielu prób i laserów dezintegracyjnych; zamarznięte elektroodpady rozbiją się na planecie. Zniszczą ją nawet mimo pomocy technologii dezintegracji. Wiecie, ile ładuje się taki laser? Nie? Długo, bardzo długo.

Tak zakończy się życie Rżerzuszan i ich planety.

Widziałem zniszczony ekosystem, ich śmierć, piszczącego ze strachu i głodu Gabrysia w jego ostatnich chwilach.

 

 

Rozdział 77

Wall-e

 

To trochę jak w tej animacji dla dzieci. Te roboty i kosmiczne śmieci.

 

 

Rozdział 78

Beata Kozidrak też kiedyś o tym śpiewała i miała rację:

 

“W promieniach słońca, jak szklana wata

Lot komety trwał świetlne lata

W otchłań wszechświata

A z każdą chwilą naszego lotu

Coś zagłuszało podniebny spokój

Z przodu i z boku

 

Jeśli to widzisz, jeśli to słyszysz

Ocal choć błękit na naszym niebie

Uratuj kosmos! Uratuj kosmos!

Chociaż dla siebie, chociaż dla siebie

 

Z ogromną siłą, w zawrotnym pędzie

Jak opętane wirują wszędzie

Sprężyste śmiecie

Zniszczone sondy, stare rakiety

Zmieniają kosmos, zmieniają, niestety

W śmietnik planety”.

 

– Beata Kozidrak

 

 

Rozdział 78

Graffiti, czyli skąd w ogóle tyle tych śmieci

 

Kiedyś widziałem na ścianie budynku taki oto napis:

“Czy zdajesz sobie sprawę, że jesteś ofiarą planowanego postarzania produktów. Wszyscy jesteśmy. Ekonomia to bzdura”.

Słowo “bzdura” napisane było wielkimi literami, o tak o:

Rys 1. Próba odwzorowania jednego z Ziemskich graffiti.

 

Czasami na murach znajdują się najmądrzejsze prawdy.

 

 

Rozdział 79

Spisek

 

Postarzanie produktów to proces, który ma sprawić, przyśpieszyć, zaplanować, aby Twój smartphone, lodówka czy nawet żarówka popsuły się wcześniej, najlepiej tuż po gwarancji, tak abyś kupił nowe, a stare wyrzucił. To właśnie przyczyniło się do tej tragedii.

 

 

Rozdział 80 który nawet nie wiem jak nazwać

 

Stałem ponownie przed Sędzią i skazanymi na zagładę Rżerzuchanami i nie wiedziałem, co mam powiedzieć.

Powiedziałem więc to, co naprawdę myślałem:

– Dobra, chuj z tym, zastrzelcie mnie.

 

 

Rozdział 81

Cebule, ogry i wszechświat mają warstwy

 

I zostałem zastrzelony.

Nie bolało wcale, nie czułem się źle, nie czułem pretensji.

Rozsypałem się na atomy.

Kiedy się umiera, czas nagle zlewa się w całość. Wszystkie momenty stoją przed Tobą; możesz je przeżywać naraz, ile razy chcesz, w mgnieniu oka. To stąd ci, którzy spędzili w zaświatach krótki moment, mówią o przelatujących przed oczami życiem.

Stałem się czystą energią kosmosu.

Byłem wszędzie, byłem wszystkim.

Czułem każdą emocję każdego z nas. Sens i byt sięgają znacznie, znacznie dalej niż myślałem – nasz świat to tylko jedna, bardzo cienka warstwa z wielu innych wszechświatów. Dopiero po nałożeniu wszystkich warstw na siebie mogłem zrozumieć cokolwiek.

To trwało, sam nie wiem ile. A potem wróciłem na Ziemię.

 

 

Rozdział 82

Zakończenie

 

Siedzę teraz w swoim domu. Jest 19 maja bieżącego roku. Nikt nie zauważył mojego porwania, śmierci, pojednania z kosmosem, odmiany i tego wszystkiego, o czym się dowiedziałem.

Obudziłem się rano i wygląda na to, że nocny spacer i porwanie nigdy się nie zdarzyły. Że to wszystko był sen i tak może byłoby najlepiej, ale niestety laptop, który stał na biurku otwarty, wyświetlał edytor tekstu ze wspomnieniami, które pisałem na planecie RŻ.

I oto właśnie ten tekst, do którego dopisuję zakończenie, chociaż nie wiem, co mam z tym wszystkim zrobić i co napisać.

Może więc przynajmniej, na nim zarobię? Skoro wszystko jest stracone, to chciałbym chociaż być znowu bogaty, a jak nie, to już nie wiem, serio.

Po prostu, proszę, niech ktoś zgasi to cholerne światło.

Marcel Marudziński – (ur. 85 w Kazimierzu Dolnym). Pisze i tworzy smutne opowieści pod wesołe melodie, ale z przyzwoitości rzadko kiedy je publikuje.

 

Hej, skoro utknęliśmy jako Homo sapiens, po co się wygłupiać? Zjarajmy całego jointa. Ma ktoś może bombę atomową? A kto dzisiaj nie ma bomby atomowej?

– Kurt Vonnegut

 

Proza współczesna. Pismo literackie, wydawnictwo, sklep internetowy.

PODZIEL SIĘ

Do góry