Proza współczesna. Pismo literackie, wydawnictwo, sklep internetowy.

I żyli długo i
Karol Płatek

Szmaciane kukiełki kiwające się na boki. Szare lalki w kolebiącym się wagonie restauracyjnym. Widmowe zarysy sylwetek bez rąk. Tak muszą wyglądać z perspektywy mężczyzny sprzedającego choinki po drugiej stronie ulicy. Co chwilę spogląda w ich stronę, a oni – oddzieleni od miasta zaparowaną szybą – niezależnie od siebie zastanawiają się, czy uśmiecha się przyjaźnie, czy raczej z politowaniem mruży oczy.

            Kawiarnia, w której siedzą, niespecjalnie nadaje się do przeprowadzania rozmów ostatecznych; pewnie dlatego ją wybrali. Gwar panujący w środku zrównuje wszystkie dźwięki, zatapiając je w rozedrganym szumie. Kelner – bo to kawiarnia z tych bardziej eleganckich, w starym stylu, kelnerzy z zapałem krążą po sali – podchodzi do nich co jakiś czas, pyta, czy chcieliby jeszcze coś zamówić, czy arabica wystarczająco aromatyczna, czy tiramisu dostatecznie włoskie. Zdarza mu się nawet sformułować pytanie bardziej ogólne:

            – Czy u państwa wszystko w porządku?

            No, nie jest to najfortunniejsze zagajenie akurat w tym przypadku. Ale skoro już się do tego kelnera przyczepiliśmy, zostańmy z nim chwilę, nie usłyszymy wszystkiego, ale zawsze więcej niż sprzedawca choinek z drugiej strony ulicy.

            Pierwsze okrążenie kelnera, zahaczamy uchem o stolik naszej pary, agresywne szepty:

            – Ciekawe, jak podzielisz regał – mówi mężczyzna, którego imienia nie poznamy, a może poznamy, to zależy od tego, czy kobieta w ogóle je z siebie wydusi.

            Drugie okrążenie, szept tak intensywny, że momentami jakby przechodził w solidną chrypę:

– Ty też coraz później, nic nie mówiłem.

Trzecie okrążenie, czerwone oczy, serie stuknięć łyżeczki o rant filiżanki:

– Nie będę się kłócił, bez sensu.

Jeśli będziemy mieli trochę szczęścia, przy następnym okrążeniu usłyszymy w końcu kobietę, bo na razie natrafiamy jedynie na słowa mężczyzny. Zobaczmy.

Czwarte okrążenie:

            – Zawsze ci przeszkadzał, taka prawda. – Niestety, kobieta nadal nic. Albo mamy wyjątkowego pecha, albo w ogóle się nie odzywa.

            Kelner musi obsłużyć klientów po drugiej stronie lokalu, tam głębiej, bo jego kumpel ma akurat przerwę. Zaraz jednak zrobi następne okrążenie, tylko zbierze zamówienia i doniesie herbatę do dwóch stolików. O, już jest.

            Piąte okrążenie, chyba w końcu się uda:

            – Bierz, ile chcesz, tylko już kończmy – mówi kobieta, a my nie wiemy, czy ma na myśli pieniądze, książki, pamiątkowe zdjęcia czy kolekcję unikatowych pocztówek z dwudziestolecia międzywojennego wartą tyle, ile kawalerka w Siedlcach. Nie wiemy i to się raczej nie zmieni.

            Szóste okrążenie, już przedostatnie, wracamy do mężczyzny:

– Przynajmniej my razem nie mamy, lepiej.

            I jeszcze siódme, ostatnie, bo widać, że się powoli zbierają. Ale niczego już nie podsłuchamy; kobieta wygląda, jakby chciała coś jeszcze dodać, ale ostatecznie milczy. Obydwoje zawiązują szaliki, zakładają płaszcze, szurają krzesłami. Szmaciane kukiełki, szare lalki. Na ulicę wychodzą osobno. Najpierw on, w lewo. Zaraz ona, w przeciwnym kierunku. Oddalają się od siebie, ale też od sprzedawcy choinek, który nadal stoi po drugiej stronie ulicy. Zostańmy przy nim, tak jak przy nim zaczęliśmy. I rozejrzyjmy się. Raz w jedną, raz w drugą. Bo oni są coraz mniejsi, znikają.

            Są już tak mali, że zmieściliby się w kieszeni. Tylko w czyjej?

W czyjej?

.

.
Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Karol Płatek (ur. 1992) – krytykę literacką publikował m.in. w „Lampie”, „Twórczości”, „Nowych Książkach” czy „Zeszytach Literackich”. Stały współpracownik kwartalnika „Fabularie” i Ośrodka KARTA. Niedawno zdobył II nagrodę w XXXI Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Rafała Wojaczka.

PODZIEL SIĘ