Proza współczesna. Pismo literackie, wydawnictwo, sklep internetowy.

Izvjestnica
Ewa Olejarz

 

 

       Nie przypominam sobie, abyśmy tęskniły gdzieś od Łaby po Ebro. Nonszalancja nie pozwala na taką miernotę, choć przyznaj, koła uszu mamy ebrańskie. Wytykane cygaństwo (urodą) ma się nagle upowszednić? Nigdy! Nie tą rzeką (strzechą), nie tą.

       Nasze wychodki czekają na odhistoryzowanie. Przecież wrócimy i zatańczymy w Perinji, prawda? Zerwiemy się do Kupy ujściem Petrinjčicy, to wszystko. Wymienią nas wraz w wiekiem trzynastym. Nic to, mamo, nic to! Bo w miasteczku temperatura w ciągu tygodnia i tak wzrośnie o trzynaście stopni. Ale nas tam nie będzie.

       Magistrat król m.st. Lwowa podaje do powszechnej wiadomości, że P. Rajmund Franciszek Antonii Kraguljac rodem z Petrinji powiatu Zagrzeb w Kroacyi, syn Józefa Kraguljac i Pauliny z domu Novakiewicz, lat 35 liczący, obrządku rzymskokatolickiego, stanu wolnego, c.ik. wachmistrz 30 Pułku Piechoty, zamieszkały we Lwowie w kasarni na cytadeli i P. Magdalena Gerhardt rodem z Broczkowa powiatu Dolina, córka Jana Gerhardta i Doroty z domu Schankweile w Kulparkowie powiatu lwowskiego, zamierzają ze sobą zawrzeć ślub małżeński wobec władzy duchownej (…).

       Magdalena? Złej żadnej w życiu nie poznałam, ale mamo! No wiesz, co znaczy Madlen? Nie jestem rada, bo pisane jej były łzy. Nigdy tak nie nazwę córki. W ogóle mowy nie ma o parytecie. Ma być syn. I będzie. Żadnym wymieniem nie wykarmię sukienki! A kysz! I co z nią niby będę robiła? Pluła lodem z wysokości? Rysowała czarne buzie? Nie ma takiej dziewczynki na świecie od Bugu na wschód, bo Emilie, droga mamo, rodzą się tylko w Brytanii. I ja tam pojadę. Nie wiem, napiszę coś i wyemigruję. Jeszcze postanowię. Irlandia? Kto wie, kto wie… McCarthy?

       I na nic mi pociecha, że od 22 maja 1905 roku minęło sto ponad lat. To taka ilość dni, że nie zliczę. I co się znowu dzieje? Co się stało dzisiaj? To samo? Kolonoskopia? Dren żołądkiem i wymioty. Dlatego, jeśli mnie Weroniko pytasz o zdanie, powiem – jedź, jedź! Do matki Christiny i trwaj przy niej wymiotującej, bo tak i ja bym dla ciebie postąpiła.

       I jeśli mnie jeszcze zapytasz, czy to agonia, to nie wiem. Musisz być matką matki obok, bo kto wie, czy wstanie. A potem masz rocznicę ślubu i nie wybaczyłabyś sobie, że nie byłaś bliżej dwa dni przed. To rodzinne. Nie wiemy, kiedy opuścić dom.

       Tak więc, droga mamo, Emilia ma włosy jak łąki i nie jest moją córką. I po co się znowu unosisz, posłuchaj, to ci opowiem. Dziwne dziecko, mówię ci, takie dziwne jak ja. Pyskata jest i obraża się na cały świat. Biały wampir. Wstaje lewą nogą i nie nosi sukienek, ale pragnie. Czyta w tych ciężkich czasach o duchach, zmorach, wiedźmach i czarnej polewce. Będzie pisała, wiem, i nie milcz tak stanowczo. O czym myślisz?

       A powiedz mi, kiedy, mamo droga, zauważyłaś, że się oddalam, że się nie komunikuję, że cały swój świat zamknęłam w pokoju? To było przecież przed komunią świętą, bo zawsze emigrowałam.

       A teraz mi nie przerywaj z łaski swojej, bo burmistrz Željko Nenadić nas zaprosił, a kij wiem po co. Podobno rzadkie mamy nazwisko. Tylko na grobach się ostało. Tuż po wybuchu wojny, tej drugiej, zbombardowano ostatecznik . Wiesz coś o pomniku Kraguljaców w Salzburgu? Przysłali mi zdjęcie. Co widzę? Monument germański. Wybacz, nie znoszę tego języka (zwulgarnił się).

       Zatem Rajmund I Kraguljac narodził się 30 stycznia 1870. Dzień przede mną rodzony? Przecież mówię ciszej! Umarł. To ci jeszcze o zdjęciu opowiem, nic ważnego w sumie, ale nie tylko piaskowiec dominuje. Czarny marmur płytą z epitafium nawet się nie ostał. Reszta to zarys. A to, co widzę całą sobą, obocznie rośnie i zwie się u nas Buxus sempervirens, zwyczajowo bukszpan, ot, zimozielone drzewko, właściwie dwuliścienne.

       Powróćmy zatem do Rajmundów. Ilu, rzeknij (mate) mi, ilu jeszcze się rozproszyło, po czym porzuciło: ziemię, kobiety, dzieci i flagę? I w ilu orłach zakotwiczyli się, aby nas rozbroić? Komu pszali, a komu opowiedzieli coś o: stanju dusah iż matrice krstenih (rodjenih), vjencanih i umarlih u pogledu porodice…?

       Josip! Nie! Mamo, mam zarzucić, powiedzmy, Piusowi, że ich nie ratował, że nas? Żartujesz! Nikt purpurą się nie naraża, oczywistość. Nie pamiętam, w którym dokumencie czytałam, że „zaleca się umiarkowanie odnośnie traktowania Żydów przebywających na terenie Chorwacji „(PXI)”. Co za różnica, przed którą wojną? Nie ma znaczenia brak rzymskiej jedynki. Mamuś, nawet ten dziesiąty myślał tak samo. Dlatego nas wygnano.

       Ale co się martwisz. Nie trafiliśmy do obozu zagłady. Nie daliśmy się deportować tak po prostu. E tam, zaraz powstanie, bunt. Tak po cichu spieprzyliśmy w drugą stronę. I jak sobie pomyślę, że prapraprawnuk Josipa trafił do Wehrmachtu, to uwierz, kpię z historii.

A co ty myślisz, po co z Ambleside na Bankową migrowałam? Kutasy, mamo, kutasy! Miedzą siedzący (nosek zanurzyli w trzecim śląskim i paradygmaty). A kysz, a kysz – profesore! A może mu umniejszam, bo akowiec, może się mu na zmywaku pradziad brytanił, możem niesprawiedliwą, ale zważ, mamuś, on kutaśny pozostał i dzieci rani. Jest nic w mych oczach. Bo ból mu serce zaszył jak igła waginę. Nie moja wina, ja mu nie kobieta.

       A wiesz, jakaś watykańska gazeta przypomina, że o. Marcone już 10 lutego 1942 podjął starania u władz ustaszowskich o ocalenie Żydów, którzy mieli być deportowani do obozów zagłady. Tego dnia odwiedził go bowiem główny rabin Zagrzebia – Miroslav Shalom Freiberger, prosząc o interwencję w tej sprawie. Było to o godz. 18.00. Godzinę później wizytator apostolski widział się już z szefem chorwackiej policji Eugenem Kvaternikiem. Długo mówił do niego, prosił, błagał za tym nieszczęsnymi Żydami. Uświadomił mu, że ci, którzy wstąpili w mieszane związki małżeńskie, nie powinni być dłużej uważani za Żydów, ponieważ należą do Kościoła katolickiego… [Szef policji] głęboko się zamyślił i natychmiast wydał rozkaz ogłoszenia w gazetach, że to, co zapowiadały plakaty, zostało odwołane. Że w każdym razie wszyscy Żydzi żyjący w mieszanym małżeństwie nie powinni być więcej molestowani, owszem, by odzyskali zaraz wolność ci, którzy przebywali jeszcze w obozach koncentracyjnych (…).

       Mieszamy się, matko, bez pozwolenia episkopatu. Bez preTito. To ci bękart! Malcem był propagandy, gdy decydowaliśmy o życiu. A co do piusowskiej polityki wiem tyle, że schowani pod etykietą wojska zachowaliśmy i życie, i bałałajki. Tym to zabawniejsze, że w Berlinie nas nie zabito. Tym fantastyczniejsze, iż twój ojciec na skrzypcach grał tam wtedy. I tylko mi żal tych perkusistów losu, co się nabrali na naszą niby nordyckość. A co oni myśleli, że skąd niby Inkowie się wzięli? Z Azji, mamuś, z Azji. Oczy, oczy mówią. Stopy są cierpliwe. Żołądki nie. Głupia wojna!

       A uwierz mi, żaden ojciec święty nie pragnie ocalić dzieci, a wśród nich – żydowskich. On im nakazuje, aby tym prześladowanym ludziom okazać w klasztorze gościnność. Akurat.

       I po co ty mnie wciąż pytasz o Nenadica, skandalistę. Nie, nie pojedziemy, bo mu się uwidziało! Zabije  się jak nasz Lepper. Co on cię tak teraz nagle obchodzi? Populista, demagog, daleko mu do Demostenesa. Same pojedziemy! Na własne, psia krew, zaproszenie. Kragujlac to Kraguljac.

       Aktualnie? Oj mame, współpracujemy od dziś (snowa) z Tryavną. Czego się czepiasz Bułgarii? Monastyrowa! Oni się już łaszą z unicestwa, widzą profity. Też mi dziwowanie. Major Darinka Dubovic pogratulował i podziękował za rozszerzanie. Ładnie.

       A wiesz, że w naszym niewielkim miasteczku wciąż troszkę czuć wojną? Nie, nie w tych okalających nas pięćdziesięciu pięciu wioskach, co oczywiście się da załatać: kukurydzą, jęczmieniem, pszenżytem i owsem, ale tu, bliżej naszego osiedla. Nie, nie pasę kóz, mamo! Ani owiec. I co z tego, że wyglądam.

       Pachnę wodą, nurtem, niestabilnością. I jeszcze troszkę jabłkiem, gruszą, śliwowicą, pigwą (rzadziej) i orzechem laskowym. Nie, nie kroję salami.

       Tak, na Boga, odżywiam się! Nie tracę na wadze, nie jestem w ciąży, ale mało brakowało.

 

Pamiętaj, laskowe orzechy już zakopałyśmy.
Dobrze, tata zakopał. Dwa płody nieochrzczone.
Tak, śnią mi się po nocach chłopcy.
Wanienki z pępowiną.
Strasznie kolorowo, niedobrze.

 

Nie płacz, mamo.

 

 

Ewa Olejarz

 

Ewa Olejarz (1974) Zabrze

Autorka czterech tomów wierszy: Milczenie placu zabaw (Biblioteka Toposu, Sopot 2015), Pfu (Fundacja Duży Format, Warszawa 2015), Wszystko jest inaczej (Fundacja na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza, Wrocław 2016), mongolski cyrk (Instytut Mikołowski, Mikołów 2018).

PODZIEL SIĘ

Do góry