- Pamiętam, że łapanie stacji w telewizorze wymagało dwóch osób, jedna próbowała odpowiednio ustawić antenę na balkonie, a druga informowała czy coś widać, czy niestety wciąż śnieży. Dodatkowy problem pojawiał się przy próbie przymocowania anteny w pożądanej pozycji.
- Pamiętam wieszane na kaloryferach ceramiczne kamionki napełniane wodą, która to od ciepła grzejników miała parując nawilżać powietrze.
- Pamiętam, że wiadra na śmieci wykładało się starymi gazetami, które były zbierane do najróżniejszych celów, i że po wyrzuceniu śmieci namoknięte papiery przyklejały się i trzeba je było odklejać. Pamiętam, że było to wyjątkowo nieprzyjemne.
- Pamiętam, że to mój brat, a nie ja zazwyczaj musiał wyrzucać śmieci i odklejać te gazety.
- Pamiętam vibovit i satural i że najsmaczniejsze były wyjadane na sucho językiem prosto z opakowania.
- Pamiętam obowiązkowe szczepienia w szkołach, i że po jednym z nich pozostawało charakterystyczne, kilkucentymetrowe znamię. Pamiętam, że należałam do pierwszego rocznika, którego ominęło to szczepienie.
- Pamiętam, jak w niedziele całą rodziną oglądaliśmy Doktor Quinn.
- Pamiętam popularną telewizyjną reklamę proszku do prania z hasłem, które powtarzał cały kraj: „Ojciec, prać ? Prać, ale tylko w Pollena 2000”.
- Pamiętam dezodoranty Fa i Bac, a także piosenkę śpiewaną przez Marka Kondrata Mydełko Fa.
- Pamiętam wodę toaletową Pani Walewska.
- Pamiętam kulki naftalinowe, które umieszczało się w szafach przeciwko molom, a którymi później, nazwijmy rzeczy po imieniu, śmierdziały wszystkie ubrania.
- Pamiętam, jak przyjeżdżała do mnie na ferie zimowe babcia i wszystkie jej ubrania było czuć naftaliną, co było powodem, że moje koleżanki się z mnie naśmiewały.
- Pamiętam, że brat mojej koleżanki kupował jej Cosmopolitana bo podobała mu się nazwa tej gazety.
- Pamiętam lalki bobasy będące naturalnych rozmiarów podobiznami małych dzieci.
- Pamiętam kolorowe oranżadki w foliowych woreczkach sprzedawane latem na basenie.
- Pamiętam, że w domu do obiadu podawany był zawsze kompot, który przynosiło się z piwnicy. Jako pierwszy schodził zawsze wiśniowy, najbardziej przez nas lubiany, a na koniec zostawał już tylko porzeczkowy, który na odmianę sprawiał wrażenie, że nigdy się nie skończy.
- Pamiętam, że zbierało się słoiki i pokrywki po przetworach, żeby były na następny rok.
- Pamiętam, jakim wydarzeniem było pojawienie się magnetowidów i komputerów.
- Pamiętam, że banany były wtedy zupełnie nieznane. Pewnego dnia babcia przywiozła nam jednego, żebyśmy mogli spróbować. Kroiła po plasterku, dając na zmianę mi i mojemu bratu, ale mi jakoś niespecjalnie smakował i babcia była niepocieszona, że nie potrafię docenić, jaki to rarytas.
- Pamiętam, jaką rzadkością była czekolada z orzechami. Mama wydzielała nam po kosteczce, żebyśmy nie zjedli na raz, tylko, żeby starczyło na dłużej.
- Pamiętam Edytę Górniak na konkursie Eurowizji, gdzie zajęła drugie miejsce. Niesamowite zaskoczenie, cały kraj był z niej dumny.
- Pamiętam gumy do żucia Donald Duck i że były do nich dołączone historyjki obrazkowe, które się zbierało.
- Pamiętam sreberka od czekoladek, zdaje się niemieckiego pochodzenia. Po spożyciu czekoladki rozprostowywało się je i przechowywało w książkach. Pamiętam, że zdarzało się nieraz, że po jakimś czasie przez przypadek szukając lektury na długie zimowe wieczory, nagle się je znajdywało. Pamiętam, że nawet po długim czasie wciąż był odczuwalny słodki zapach czekolady, zupełnie różny od zapachu polskich słodyczy.
- Pamiętam, że bielizna kobieca, mam tu na myśli majtki i biustonosze, była dostępna tylko w trzech kolorach, białym, czarnym i beżowym. I wcale nieczęsto zdarzała się możliwość wyboru.
- Pamiętam, że moja mama i babcia nosiły jeszcze halki i pół-halki.
- Pamiętam swetry robione przez mamę na drutach dla mnie i dla mojego brata oraz serwetki, które haftowała ściegiem richelieu, porozmieszczane w całym domu. Mama była z nich niesamowicie dumna.
- Pamiętam, że mama, ciocie i ich znajome zbierały wzory haftów i się nimi nawzajem wymieniały.
- Pamiętam, jak spędzało się całe popołudnia na trzepaku, robiąc fikołki czy po prostu gadając.
- Pamiętam grę w gumę i to, że gdy żadna koleżanka nie mogła wyjść na dwór, rozpinałam ją pomiędzy słupkami i miałam zajęcie na kilka godzin.
- Pamiętam jak w niektóre wakacje prawie cały czas padało, doskwierała nuda i cieszyłam się na powrót do szkoły we wrześniu.
- Pamiętam układanie puzzli i że najgorsze do ułożenia było zawsze niebo.
- Pamiętam, że często na podwieczorek był budyń, galaretka lub kisiel.
- Pamiętam, że w ogóle jadało się podwieczorki.
- Pamiętam, że na balkonach w lecie wszędzie było widać pelargonie.
- Pamiętam jak pojawiły się w Polsce Harlequiny i jak niektóre koleżanki się w nich zaczytywały.
- Pamiętam, że u nas w domu można było znaleźć kartki na mięso, i że rodzice musieli mi wytłumaczyć do czego były potrzebne parę lat wcześniej. Pamiętam, że z trudem przyszło mi zrozumienie tego systemu.
- Pamiętam, że mama używała suchego tuszu do rzęs w pudełeczku. Przypominał on konsystencją pastę do butów, do obu trzeba było używać wody, żeby móc je następnie nabrać szczotką.
- Pamiętam, że mama robiła śmieszną minę i otwierała usta, gdy nakładała makijaż. Pamiętam, że lubiłam się przyglądać gdy się malowała.
- Pamiętam, że zawsze miała kilka szminek w podobnym odcieniu i to, że którejkolwiek by nie użyła i tak nie sposób było widać różnicy.
- Pamiętam, że używała cieni do powiek w jednej z trzech wersji kolorystycznych: niebieskiej, różowej lub szarej, ale najbardziej lubiła niebieskie.
- Pamiętam, że dobierała kolor cieni do powiek pod kolor bluzki.
- Pamiętam, że do układania włosów używało się wtedy lokówki, ale najczęściej panie robiły sobie po prostu „trwałą” bo to bardzo ułatwiało sprawę.
- Pamiętam, że łapało się też motyle, najwięcej było wówczas bielinków.
- Pamiętam, że w lecie rosło na osiedlu między blokami mnóstwo maków i że rozgniatało się zamknięte jeszcze pąki zgadując jaki będzie kolor.
- Pamiętam obrywanie źdźbeł pewnej trawy, której nazwy nie znam i wyliczankę „kocha, nie kocha”.
- Pamiętam granie ustami na trawie, i że nie każdemu to wychodziło.
- Pamiętam, że w domu było na szafach mnóstwo wazonów, i że ojca doprowadzały one do szału.
- Pamiętam, jak Babcia mówiła, gdy ją coś złościło „że dostanie kota”.
- Pamiętam, że najbardziej elegancką ozdobą domu były kryształowe naczynia i kieliszki.
- Pamiętam, że mało kto miał telefon, i że nawet jeśli miał, było niewiele miejsc, w które można było zadzwonić, bo inni nie mieli.
- Pamiętam, że sąsiedzi przychodzili od nas zadzwonić, gdy mieli jakąś ważną sprawę.
- Pamiętam, że zamawiało się rozmowy zamiejscowe i trzeba było na nie czekać.
- Pamiętam, że wysyłało się telegramy, gdy trzeba było zawiadomić o czymś pilnym, a w praktyce używało się ich głównie do zawiadamiania o śmierci w rodzinie. Powodowało to, że gdy otrzymywało się telegram, każdy myślał, że ktoś umarł.
- Pamiętam, że prowadziło się wtedy ożywioną korespondencję listowną z najbliższymi osobami mieszkającymi w większej odległości.
- Pamiętam przyrząd do wyciskania pasty, zakładało się go na płaską końcówkę tubki i zwijało w celu równomiernego jej wyciskania. Pamiętam, że wydawał mi się wtedy rewolucyjnym pomysłem ułatwiającym życie.
- Pamiętam, że pieczenie ciast wymagało dużej znajomości własnego piekarnika i skomplikowanych zabiegów, aby go obsłużyć. Zazwyczaj w odpowiednich momentach trzeba było obracać blachę i co jakiś czas zmieniać temperaturę.
- Pamiętam, jak jednego lata, babcia na balkonie zrobiła nam z koców namiot i całe wakacje spędziłam przesiadując w nim, znosząc najróżniejsze skarby z podwórka i nasłuchując odgłosów z ulicy.
- Pamiętam, że gdy mama opalała się na leżaku to naklejała sobie listek na nos, żeby sobie na nim nie spalić skóry.
- Pamiętam, że w rodzinie od strony mamy były prawie same kobiety i babcia kiedyś stwierdziła, że męski ród zupełnie wyginął.
- Pamiętam, że u dziadków w sypialni był dywan na ścianie, a na zaścielonym elegancko łóżku, na samym środku, siedziała lalka na poduszce.
- Pamiętam zapach puderniczki babci.
- Pamiętam domowe kiszone ogórki w słoikach ze szklaną pokrywką, gumką i metalowym zamknięciem ze sprężyną.
- Pamiętam, że do gazet dla młodzieży dodawane były plakaty, i że wieszało się je na ścianach lub drzwiach do pokoju.
- Pamiętam zapach wyzwalacza i innych środków chemicznych używanych do robienia zdjęć.
- Pamiętam dyplomy z tytułami Cechu Rzemiosł Różnych wiszące w każdym zakładzie rzemieślniczym.
- Pamiętam okresowe mierzenie i ważenie w szkolnym gabinecie pielęgniarek.
- Pamiętam gabinet pedagoga w szkole podstawowej, którego wszyscy się bali. Wydawało nam się wtedy, że najgorszą rzeczą jaka się może przydarzyć to być tam wezwanym.
- Pamiętam puszczanie latawców.
Małgorzata Fabrycy, od urodzenia mieszka w Opolu, gdzie obecnie studiuje filologię romańską. Zaangażowana w działalność Demosceny – społeczności tworzącej sztukę cyfrową, ponadto pisze oraz fotografuje. Fragmenty jej prozy publikowane były w czasopiśmie Śląsk.