Proza współczesna. Pismo literackie, wydawnictwo, sklep internetowy.

Sylwester Gołąb
Coop Prix

20:01

Jutro sobota, odpocznę od kodów, paragonów, terminali, płaczących dzieci, którym matki odmawiają lodów, ciasteczek, Kvikk Lunsja.

Jeszcze tych trzech szarpiących się z drzwiami lodówki. Nigdy nie zrozumieją natury czasu, całego porządku świata opartego na nim. Pod tymi czapkami powinni mieć jakieś zwoje, przecież stoją i poruszają ustami. Po dwudziestej nie kupią już piwa. Powinni do tego przywyknąć. Gruby drapie się w pośladek. Za chwilę pewnie zorientuje się, że sprawa jest beznadziejna, że kłódka na lodówce sklepowej w tym kraju jest jak zegar atomowy, jak punkt kulminacyjny, za którym nic już nie ma, tylko pustynia, rozczarowanie i kompromis.

Zaraz podejdą z paczką słonych paluszków i ze zgrzewką coli. Zapytam ich: trenger dere pose? Odpowiedzą, że nie rozumieją.

 

Poszli. Jeszcze 90 minut. Wrócę do domu, wezmę ciepłą kąpiel, posprzątam po kocie albo zrobię wszystko w odwrotnej kolejności. Dokończę książkę, którą czytam od roku. Dobre książki zazwyczaj czytam powoli, ale i tak czekam na taką, którą będę czytała całe życie. Przed wyjściem wezmę jeszcze dwa opakowania lodów waniliowych. Uwielbiam je.

Na pierwszą randkę z Mateuszem poszliśmy właśnie na lody waniliowe. Pamiętam, był lipiec, ostatnia klasa liceum handlowego.

Wisła i jego wysokie czoło błyszczały w słońcu. Wtedy nie przypuszczałam, że okaże największym skurwysynem jakiego poznałam. Doktor, Mateusz Staszkiewicz. Do wszystkiego w życiu przykładał się należycie to i do bicia żony również. Kilka miesięcy po ślubie znalazłam pracę na kasie w Lidlu. Pieniądze były marne, ale mogłam wyjść z domu, wejść w interakcję ze światem, spotkać się z ludźmi. Nawet z całą masą ludzi, która akurat nie miała planów na niedzielę. Która miała ochotę przyjść, zrobić zakupy, okazać mi swoje zniecierpliwienie, dać mi do zrozumienia, że powinnam szybciej kasować. Szybko zauważyłam, że każdy człowiek inaczej odbiera upływający czas, dla każdego rozciąga się bądź kurczy w nieco inny sposób. Na przykład, mężczyzna stojący w kolejce ze zgrzewką piwa doświadcza jego zatrzymania albo rozciągnięcia do granic w którym mogłyby pęknąć. Spragnionemu mężczyźnie wydaje się, że wpadł w pułapkę, w jakąś matnię, z której nie może się wydostać. Natomiast kasjerce ten sam czas na tej samej planecie, być może nawet w tym samym markecie upływa tak szybko, że mijające miesiące zlewają się w jedną wielką bajaderkę, ulepioną z handlowej rzeczywistości. Po czterech latach małżeństwa Mateusz wyprowadził się o innej kobiety. Poczułam ulgę, z drugiej strony niezrozumiałą pustkę.

21:00

Po sklepie kręci się trochę ludzi. O tej porze mogą wpaść jeszcze po masło lub mleko mocno pobudzeni Włosi, skromni Azjaci, wyciszeni Islandczycy, radośni Polacy.

Cały świat formuje tu kolejki, jak szyki bojowe. Każdy chce być obsłużony, każdy czegoś potrzebuje. Ja potrzebowałam uciec z Polski i uciekłam, potrzebowałam powstać ze zgliszczy, jak najdalej od pogorzeliska. Nieraz przyglądam się ludziom, zastanawiam się, kim są, skąd pochodzą, jakie mają plany, czy lubią koty, w jaki sposób płacą za zakupy, jak uformowane są ich dłonie.

W zeszłym tygodniu zapisałam się do klubu fitness. Zaczynam coraz bardziej tu pasować

W tym kraju trzeba pasować, na przykład, w okolicy wszystkie drzewa mają po dwa metry wysokości. Nie mniej, nie więcej. Architekci krajobrazu rzekli dwa metry i żadne nie śmiało urosnąć wyżej. Gdy się przyjęłam, kierowniczka sklepu powiedziała, żebym nie wybuchała nadgorliwością, żebym równała do tempa.

 

Nie sądź, że jesteś kimś wyjątkowym.
Nie sądź, że nam dorównujesz.
Nie sądź, że jesteś mądrzejszy od nas.
Nie sądź, że jesteś lepszy od nas.
Nie sądź, że wiesz więcej niż my.
Nie sądź, że jesteś czymś więcej niż my.
Nie sądź, że jesteś w czymś dobry.
Nie masz prawa śmiać się z nas.
Nie sądź, że komukolwiek będzie na tobie zależało.
Nie sądź, że możesz nas czegoś nauczyć.
Nie sądź, że jest coś, czego o tobie nie wiemy.*
 

21:20

Weszła para Niemców. Parówki drobiowe, bułki, musztarda. Ona ma nienaganną aparycję, on elegancki płaszcz. Uśmiechają się, choć niczego nie rozumieją, wiedzą jedynie, jak włożyć kartę płatniczą.

Myślę, że nierozumienie jest błogosławieństwem, cudem, na który mogą pozwolić sobie tylko ludzie wolni. Wszyscy dążą do tego, by rozumieć. A mi się wydaje, że należałoby dążyć do tego, by nie rozumieć niczego. Języka, świata, ludzi, nawet siebie.

Pytam o reklamówkę, o rachunek. Żegnam się się z nimi, życzę im dobrej nocy. Niczego nie rozumieją, a uśmiech nie znika z ich twarzy. Oto cud nierozumienia.

21:40

Jutro pierwszy dzień wiosny. Oby słońca było więcej niż w latach ubiegłych. Tęsknię za słońcem, za jego zapachem na dłoniach. Szkoda, że tak rzadko go ostatnio czuję. Człowiek powinien móc umierać sezonowo i odwracalnie, na przykład zimą bądź jesienią; w jakimś złym dniu, gdy ma gorsze lata, a potem jakby nigdy nic zmartwychwstawać, zregenerowany i ani ciut starszy.

Ja na przykład może byłabym jeszcze dzieckiem, wyciągnęłabym pieniądze z miejskiej fontanny, żyłabym jeszcze tamtym życiem.

21:55

Wezmę jeszcze karmę dla kota, dziś będziemy oglądać zorzę polarną w telewizji.

 

 

 

*Aksel Sandemose, Uciekinier w labiryncie (En flyktning krysser sitt spor, 1933), fragm.

 

 

Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo

Sylwester Gołąb
Ur. 1980 r. w Kamiennej Górze. Wiersze publikował w polskich, norweskich oraz rosyjskojęzycznych czasopismach literackich. Autor książek poetyckich Garda (wyd. MaMiKo, 2016) oraz Nomada (wyd. WBPiCAK, 2018). Od niedawna pisze opowiadania. Redaguje magazyn literacko-emigracyjny „Obszary Przepisane”. Mieszka w Stavanger w Norwegii

PODZIEL SIĘ