DSC_0057

Dlaczego o nas nie dbasz?
Justyna Paluch i Hurtownia (Natalia Jeszka, Karol Knapiński, Narcyza Krajewska, Oliwia Piątek, Weronika Wykrota, Michał Żłobicki)

Weronika – Może zaczniemy ten wywiad inaczej. Która miejscowość była najdalszą miejscowością, w której byłaś? Nocowałaś?
Justa – Najdalej to byłam we Włoszech. Florencja.
Weronika – Z jakiej okazji?
Justa – Na wycieczce autokarowej. To była wycieczka pracownicza z pracy mojego taty. Zwiedzaliśmy najsłynniejsze miejsca we Włoszech.
Weronika – Co zapamiętałaś najbardziej stamtąd?
Justa – Burzę w Rzymie i tamtejszą niesamowitość architektury.
Michał  – Rzym jest dalej niż Florencja.
Justa  –  No dobra, ale w Rzymie nie nocowałam.
Michał  – Ok.
Justa – Obiecałam sobie wtedy, że kiedyś tam wrócę. Wtedy Włochy wydały mi się miejscem dla mnie, architektura, kultura, język, sposób bycia mieszkańców…
Michał  – A wróciłaś?
Justa – Nie, jeszcze nie było okazji.
Natalia – No, to już wiadomo gdzie robimy następne spotkanie Hurtowni. (śmiech)
Michał  – Jak ja byłem we Florencji, to pamiętam, że jadłem tam takie ciepłe lody i to było ohydne.
Weronika – Ktoś tutaj lubi w ogóle ciepłe lody? Będziemy w niego strzelać. W wafelku sztuczna pianka zalana czekoladą, obrzydliwe.
To może przejdźmy do literatury, pytanie do Natalii. Czym się różni poezja od prozy dla ciebie? Za kogo się uważasz – za prozaiczkę czy za poetkę?
Natalia – Jestem prozaicznie prosta. (śmiech)
Justa – Albo jak krótka może być proza według ciebie?
Natalia – O, to jest dobre pytanie. Nad tym się nigdy nie zastanawiałam.
Karol – Za dużo w życiu widziałem, żeby się czymś takim przejmować.
Weronika – Powiedział Karol, lat 19. (śmiech)
Natalia – Bo to wymaga wyjaśnienia, że Karol ma kryzys wieku lat 19.
Wracając do pytania to myślę, że jedno (to samo) zdanie może być prozą, ale może też być poezją.
Nie wiem jak to rozróżnić. Zdarza mi się na przykład napisać przez cały dzień jedno zdanie i jednak uważam, że piszę prozę.
Michał  – Ja myślę, że proza może być ekstremalnie krótka, z poezją bywa gorzej.
Pamiętam, że wziąłem kiedyś udział w takim konkursie; Justa znalazła gdzieś konkurs na wiersze zawarte w smsie. Ja napisałem coś, co według mnie było wierszem. Może nie było najlepsze, ale powygrywały aforyzmy. I uważam, że aforyzmy nie są poezją. Tu bym rozdzielał.
Weronika – Czemu aforyzmy nie są poezją?
Michał  – No bo weź napisz złotą myśl, która coś mówi o życiu i zrób to nie wzniośle.
Justa – To jest specjalna kategoria wiersza.
Natalia – Ale idea jest taka sama, może gorzej zrealizowana w aforyzmie; chodzi o to, by o życiu coś powiedzieć.
Michał  – Na przykład coś takiego: „Przyjaciele są po to, żeby przydawać nam skrzydeł, kiedy zapominamy,  jak się lata”, no i czy nazwalibyście to wierszem?
Karol – Jako aforyzm jest spoko, jako poezja – dziękujemy.
Natalia – Ale rozważamy jako poezję, a to już coś.
Michał  – A jako prozę? Chyba bliżej temu do prozy.
Natalia – Nie.
Karol – To nie jest chyba skończona proza. Takie coś może być w dużym dziele, które ma wiele kontekstów i wiele wątków i tam takie rzeczy są na miejscu.
Michał  – To są krótkie opowiastki.
Justa – Za krótkie na opowiastkę, to sama puenta właściwie.

Michał  – Pytanie do Justy: „Zataczając się, podszedłem do komputera i opisałem przyczyny licznych usterek” – wiersz Darka Foksa. Odnieś się do tego tekstu.
Justa – I co? Nie wiem, czy ja mam to skomentować, czy ja mam dalszy ciąg wymyślić?
Michał  – Ja też nie wiem, niech to będzie pretekst do wypowiedzi.
Weronika – Ja na przykład pomyślałam o tym w kontekście twojego nowego bloga, którego zaczęłaś pisać. Jeśli chcesz rozwinąć tę myśl w ten sposób…
Karol – No właśnie – jak z tym blogiem? Kiedy on powstał właściwie?
Justa – Blog w Internecie powstał we wrześniu i to w połowie, ale w ogóle w głowie, to dużo wcześniej. Coś trzeba było z siebie wywalić wreszcie. Za dużo we mnie jest  przemyśleń, pomysłów, żeby ich gdzieś nie zapisywać.
Natalia – I co, dlatego, że masz ten rok spokojniejszy, wolniejszy i dlatego teraz?
Justa – Czy dlatego? Nie do końca, ja mogłabym to pisać już wcześniej, czekałam na zrobienie witryny. Nie miałam fizycznie strony, szaty graficznej i tak się złożyło, że trafiło na początek tego właśnie roku. Ale fakt, dlatego, że mam spokojniejszy rok, pisze mi się łatwiej. Ale takie posty miałam w głowie już dawno i cierpiałam strasznie z tego powodu, że nie mogę im nadać konkretniejszego kształtu. Dlatego gdzieś były strzępki tego, zapisywane w notesach, kalendarzach.
Jak już to jest, to  się pisze po prostu. Ale tak naprawdę nie jest się pewnym, czy będzie tego dalszy ciąg, czy będę pisać regularnie, czy za chwilę się nie skończy.

Weronika – Jak myślisz, co mówią twoje dzieci o tobie swoim kolegom, jak odpowiadają na pytanie: „Co robi twoja mama”? Mówią: bibliotekarka, poetka, blogerka?
Justa – Raczej na pewno nie mówią blogerka, nawet nie wiem czy one znają to pojęcie, chyba jeszcze nie. Poetka – może im to gdzieś świta, ale pewnie bibliotekarka bardziej. Były kilka razy w pracy, lubią biblioteki, Lena się nieraz bawi w bibliotekę. To może jednak to jest bardziej namacalne.
Czy mówią poetka? Może im to przyjść do głowy, bo mamy wspólną książkę. One bardzo przeżywały, że ich rysunki są w Infalii. No i wreszcie były na moim spektaklu, normalnie w charakterze widzów i może nie nudzili się cały czas. Wytrzymali. (śmiech)
Bo wcześniej nie zabierałam ich na wieczorki, spektakle. A pierwszy raz jak wzięłam ich na spektakl o alicji, to było w plenerze  w Gdyni i oni biegali sobie po dworze, więc może nawet do końca nie zorientowali się, co to było.

Weronika – Czy pamiętasz swój pierwszy wieczorek?
Justa – Pamiętam. To był wieczorek, który już łączył się z książką, wydaną własnym sumptem. Odbył się w Klubie pod Kolumnami.
Michał  – To na Nadodrzu. Raz tam byłem na slamie, nawet wygrałem.
Justa – Dawniej tam się odbywało więcej rzeczy, chociaż może ja teraz po prostu nie śledzę, a one nadal się odbywają.
Natalia – Co to był za Slam, który wygrałeś?
Michał  – Nie pamiętam dokładnie, ale pamiętam, że nie do końca była ustalona konwencja głosowania.
Natalia – Jak myślisz, co takiego było w twoim wierszu, że wygrał? A może to ty wygrałeś niezależnie od wiersza?
Michał  – Nie wiem, może był wierszem, a nie stand up-em, zawsze jest z tym problem na slamach.
Michał  do Justy – Czy ten pierwszy wieczorek był już solo, czy z Elą i Pawłem?
Justa – On był z Elą, obie wtedy wydałyśmy pierwsze tomiki własnym sumptem. To był czas, gdy z takiego pisania do szuflady czy dzielenia się w gronie najbliższych znajomych poszłyśmy obie trochę dalej. Poznałyśmy parę poetycką, starsze małżeństwo, obecnie już nie żyją:  Marię i Zbigniewa Kieszków, którzy, można powiedzieć, zajmowali się w jakiś sposób promocją młodych poetów. Redakcja ich czasopisma mieściła się w domu, nazywało się ono „W kręgu Kieszkówki” i właściwie oni tworzyli takie środowisko poetyckie; ludzie u nich bywali i to były jakby pierwsze szlify na naszych wierszach. Oni też zaproponowali wydanie mini-tomików. Jak teraz patrzę, to miałyśmy obie koszmarne tytuły tych wydawnictw, ale to dopiero widać z perspektywy czasu.
Promocja tych tomików odbywała się właśnie w Klubie pod Kolumnami i to był cholerny stres. Pierwszy wieczorek w życiu, tam była duża scena, mnóstwo ludzi poprzychodziło – rodziny, znajomi.
Weronika – A jaki masz dzisiaj stosunek do tego tomiku? Jak myślisz z perspektywy czasu, to jakie masz do niego uczucia?
Justa – Ja już strasznie dawno do niego nie zaglądałam. Wydaje mi się, że kilka wierszy stamtąd mogłoby być ok. Ale tylko kilka.
Dużo późniejszy „Nie ten błękit” też wydałam za szybko. Nawet nie myślałam o tym, żeby pchać się z nim do wydawnictw, tylko znowu: tak po prostu, żeby był. Najlepsza z niego jest okładka i ilustracje, które robiła mi koleżanka. Reszta naprawdę niewarta uwagi. To było bardziej emocjonalne zagranie niż jakkolwiek miało literacki sens. Ja czułam trochę, że jak nie wydam tego właśnie wtedy, to już później nigdy tego nie wydam, ale bardzo chciałam.
Michał  – Problem debiutu.
Justa – Debiut powinien być dobry, nie polecam wam tego, co zrobiłam. Dlatego nie ujawniam tych pierwszych rzeczy.
Karol – A co polecasz?
Justa – Z drugiej strony jest coś takiego, że od tego, nawet słabego wydania pierwszego odbijasz się kompletnie. Jakie to jest, dopiero się widzi w całości i wtedy dopiero widzisz wady. Ale bez sensu jest tylko dlatego źle zadebiutować. Zaszkodzić sobie zwyczajnie. Lepiej odłożyć wydanie, nie spieszyć się za wszelką cenę i spróbować zdystansować się inaczej. Tak jak my to trochę teraz robimy, brać udział w konkursach, pochodzić na warsztaty, poćwiczyć pisanie, eksperymenty.
Właśnie wtedy, w tym okresie, kiedy już zresztą prowadziłam Hurtownię, pomagałam w takiej serii szkolnej wydać tomiki niektórym osobom. Te tomiki to tylko taka lokalna szkolna pamiątka i właśnie pełniły taką funkcję spojrzenia z dystansu. Po takim wydaniu była zazwyczaj zmiana w pisaniu, to trochę pomagało.  Dla niektórych z kolei zostały jedyną pamiątką z okresu pisania wierszy. Nie każdy  przecież przy pisaniu zostaje.
Michał  – Parę z nich jest w bibliotece.
Justa – Tak, można zajrzeć. Natomiast nie ma co z tego robić nie wiem jakiego debiutu, bo to nie to do końca, nie ta funkcja.
Weronika – Kiedy poczułaś się naprawdę zauważona na tej scenie poetyckiej? Bo to nie musiał być ten pierwszy konkurs, który wygrałaś, myślę, że to mogło być znacznie później.
Justa – Tak, tak, to było później. Trudno mi teraz znaleźć ten moment…
Weronika – Doceniona – może być też w tę stronę, bo to mniej więcej może znaczyć to samo w tym kontekście.
Justa –Dobrze, to przyznam się wam, że jak wydałam ten głupi „Nie ten błękit” – tomik przed arkuszem, kompletnie niegotowy zresztą – to miałam w sobie taki głupi upór i zaniosłam go do redaktora Orskiego do Odry. Uprosiłam żeby coś o tym napisał i on napisał, to było niesamowite. Napisał tyle, co mógł: że coś takiego wyszło i że niektóre rzeczy coś zapowiadają, ale jeszcze ogólnie trzeba czasu. Już dokładnie nie pamiętam, taka krótka notatka, ale dla mnie to było dużo. Sama nie wiem, dlaczego to napisał, może byłam tak bardzo uparta, a może też to, że widywał mnie na turniejach, bo wtedy dużo chodziłam na turnieje i konkursy i może zauważał szerszy kontekst pisania.
Później z tym samym tomikiem robiłam sobie wieczory, miałam takie spotkanie w Bibliotece przy Bulwarze Ikara. I poszłam wtedy zaprosić na to spotkanie Halinę Litwiniec, która razem z Bogusławem Litwińcem prowadzi  teatr i kawiarnię pod Kalamburem. Znała mnie, ponieważ chodziłam na konkursy poetyckie do Kalambura. I ja ją zaprosiłam na ten mój wieczorek, i traf chciał, że ona na niego przyszła, bardziej może na zaproszenie tej prężnie działającej biblioteki niż na mój wieczorek, ale przyszła. I skoro już była, to po spotkaniu wstała i wypowiedziała się o tych moich wierszach, powiedziała nawet jakieś dobre rzeczy i to było niesamowite przeżycie. Te zdarzenia dodały mi skrzydeł, pozwoliły uwierzyć w siebie. Choć teraz na to patrzę, jakby to był zupełny przypadek. Te moje wiersze jeszcze nie były wtedy dobre. Dostałam od tych ludzi  pewnego rodzaju  kredyt.
Dlatego warto próbować i szukać swojej drogi i nie tracić nadziei. To naprawdę procentuje.
No dobrze, uff, nagadałam wam głupot.
Weronika – No jak to, to jest właśnie taka motywacyjna mowa. To jest to, co powinien robić tutor w takiej grupie poetyckiej, couch.
Michał  – Ja na pewno mogę powiedzieć, że II miejsce w „Złotym Kartonie” mnie nie natchnęło, uznałem to za dowcip losu. Dopiero potem, jakoś pół roku później, chyba z pierwszym wieczorkiem, na którym wystąpiłem i dlatego, że udało mi się nauczyć tych tekstów na pamięć, to dopiero wtedy stwierdziłem, że zostanę z tą Hurtownią, mimo że z Trójki odchodzę.
Weronika – Ja na przykład uważam, że te wszystkie konkursy na poziomie licealnym – „Lipa” czy „Złoty Karton” – dla mnie bardzo mało znaczą. Dopiero konkurs w Ostrołęce, to, że zmierzyłam się z ludźmi znacznie starszymi, ludźmi, którzy mają po 20, 30, nawet prawie 40 lat i piszą regularnie, wygrywają konkursy już dłużej, to było coś. Dopiero poczułam wagę jakiejś tam nagrody, że to rzeczywiście coś znaczy.
Michał  – Bo na tych licealnych to ma się wrażenie, że podchodzą tak, że dzieci trzeba docenić jakoś, więc nas doceniają i tyle. Piszemy sobie coś tam, takie zabaweczki.
Karol – Taki almanach z Lipy na przykład, szkolny poziom.
Natalia – No ale takiego początkującego twórcę trzeba jakoś połechtać. No i jak właśnie coś takiego się stanie, tak jak ciebie, Justa, spotkały takie drobne miłe gesty ze strony innych ludzi, gesty, które podnoszą wiarę w siebie, to o to chodzi.  Po to są te konkursy. To jest  nie tylko po to, by ci powiedzieć, że jesteś lepszy od innych, ale że faktycznie jest coś w tobie, co możesz dopracować, co warto dopracować.
Michał  – Są chyba dwie sfery, bo jak my przychodzimy do Hurtowni i zaczynamy, to od razu dostajemy dużo uwagi od innych, szczególnie od Justy, i dużo jakichś takich nadziei. I też można powiedzieć, że to jest strasznie lokalne i bardzo mało głośne. Ale ważne i cenne. Natomiast zupełnie inaczej ważne jest , kiedy, dajmy na to, bierzemy udział w jakimś konkursie zupełnie zewnętrznym i tam dostajemy, można by powiedzieć, poważną nagrodę. Jedno i drugie doświadczenie jest bardzo potrzebne. Dla mnie Biała Lokomotywa, moja pierwsza, na której wystąpiliśmy z wieczorkiem, była takim wyjściem na zewnątrz, tam znaleźliśmy się ewidentnie w innym świecie, w innej sferze poetyckiej. Tam wszedłem na inne tory.
Weronika – A to nie jest tak, Michał, że im dalej się w tym idzie, tym inny ma się pogląd na początki i na to, kiedy nastąpił ten przełomowy moment?
Michał  – Niewykluczone.
Natalia – Bo też mogą następować kolejne przełomowe momenty.
Weronika  – No tak, miło wiedzieć, że będą te przełomowe momenty.
Natalia –  Wiesz, nigdy nie wiadomo, czy będą, tak samo jak Justa nie wie, czy będzie dalej pisać bloga. Nie wiesz też, czy będziesz pisać dalej, może już nigdy nic nie napiszesz.
Michał  – Ten temat wraca jakoś. (śmiech)
Narcyza – Nie dajcie się zdemotywować Natalii. Ja wiem, że wy wszyscy jeszcze coś napiszecie.
Weronika – Natalia na mnie nie działa. (śmiech)
Justa – No bo to jest tak, że jak już się zaczęło pisać, to to wraca mimo wszystko.
Natalia – Jasne.
Weronika – Ta atmosfera taka.
Karol – Masz wrażenie, że jesteś w stanie coś stworzyć.
Weronika – Tak jak z bieganiem, wraca się, biegamy.
Karol – Ja nigdy nie wracam, nie do biegania. (śmiech)

Weronika – Pytanie do Justy: Co twoim wierszom dała Hurtownia?
Karol – Kiedy powstała Hurtownia, po twoim debiucie?
Justa – Ten pierwszy tomik był w 1998 r. i zaraz potem w 2000 r. powstała Hurtownia, więc szybko. Ja myślę, że Hurtownia daje mi dalszy ciąg. Nie wiem czy ja bym tak pisała bez Hurtowni. Trudno powiedzieć. Cały czas był pretekst, ciągle przecież byli nowi ludzie i ja też pisałam. Mogłam przerwać to pisanie. Hurtownia daje mi cały czas dużo. Na właściwe tory wprowadza.
Michał  – Właściwe? Co to znaczy? Żebyś nie pisała tylko dla własnego zadufania? Czy że to ma nie skrzywdzić ?
Justa – Nie, to taka regularność, konkret, coś dla kogoś.
Natalia – W ogóle dziwne, gdyby to się nie nagrywało, to rozmawialibyśmy tak sobie i może ta rozmowa byłaby lepsza niż to, co się teraz dzieje, ale już nigdy się tego nie dowiemy.
Michał  – Nie jest aż tak źle.
Natalia – To już koniec i bomba, a kto gadał, ten trąba.
Justa – Oliwka nic nie mówiła.
Michał  do Oliwki – Czy chciałabyś pisać bloga? Wracając do tematu bloga.
Oliwka – Ja, bloga? Nie.
Michał  – Czemu?
Oliwka – Nie lubię komputerów.
Michał  – A gdyby była opcja, że mogłabyś to pisać tradycyjnie?
Oliwka – To prędzej, to tak. Gdyby to było na kartce, na papierze, to tak. Nie lubię wpuszczać czegoś  w Internet, dlatego rzadko komentuję różne rzeczy, nie wypowiadam się na blogu Hurtowni.
Weronika – A to jest kwestia tego, że nie lubisz się uzewnętrzniać?
Michał  – Czy raczej awersja do Internetu?
Oliwka – Nie, gdyby ktoś mnie zapytał o moje zdanie i tak dalej, to jak najbardziej odpowiem.
Weronika – No ale nie gdybyś była poproszona o to, tylko tak po prostu, sama z siebie?
Oliwka – Ogólnie samo komentowanie na żywioł w dialogu z drugim człowiekiem, to jak najbardziej tak, ale w Internecie nakładam na wszystkie moje wypowiedzi cenzurę.
Dlatego nie chciałabym na blogu pisać, bo gdybym miała pisać do ludzi, nie chciałabym nakładać na to żadnej cenzury.
Michał  – Czy też byłoby to szerokie pasmo tematów, czy tylko poezja?
Oliwka – Nie wiem, nawet jeśli tylko poezja, to w poezji można zawrzeć wiele różnych tematów. To jest takie bardzo osobiste. Po prostu Internet jakoś do mnie nie przemawia pod względem komunikacji. To znaczy jako narzędzie komunikacji, jeśli chodzi o potrzeby, a nie twórcze rzeczy, to tak, ale jeśli chodzi o głębsze wchodzenie w moje myśli, to nie.
Karol do Narcyzy – Czy czujesz się częścią Hurtowni?
Michał  – Ostatnio coraz częściej przychodzisz.
Narcyza – Natalia by powiedziała:  „Ja uważam, że Narcyza jest częścią Hurtowni.”
Justa – No i bardzo dobrze powiedziałaby.
Narcyza – Nie wiem, jestem sympatykiem Hurtowni, ale nic nie piszę, więc w sumie trudno powiedzieć, czy należę.
Michał  – Prawie nic, bo to nie jest zupełnie nic, coś napisałaś.
Michał  do Justy – Powiedz, dlaczego dla ciebie są ważni: Karpowicz, Osiecka, Rilke? Możesz wybrać jedno z nich.
Justa – Osiecka towarzyszy mi od najwcześniejszych czasów,  zaczęło się od piosenek. Od niej poszukiwałam innych twórców. Jasne, że nie była jedyną drogą poszukiwań, ale była ważna dla mnie.
Ciągle z nowymi ludźmi działała twórczo, dla wielu pisała piosenki, mi to bardzo odpowiadało. Te zmiany, poszukiwania nowego.
Nie znoszę nudy i lubię coś przekraczać, coś zmieniać, dlatego udawało mi się podążać za nią. Tropem ludzi dla których pisała piosenki – to zawsze się wiązało z delikatną zmianą poetyki. Potem oczywiście szukałam dalej i bardziej w poezję jednak, nie w tekściarstwo, ale była tym początkiem.
Ja zaczynałam od rymowanych wierszy, ale później od tego odeszłam na szczęście.
Werka – A na przestrzeni lat jakie ćwiczenie, które robiliśmy na Hurtowni było ulubionym twoim ćwiczeniem?
Michał  – Jakie jest wymarzone na przyszłość, to już wiem: sestynę napisać.
Justa – Sestyna będzie jeszcze w kwietniu.
Właśnie nie wiem, czy takie jedno tylko mogłabym wymienić, bo szukam ciągle czegoś nowego, lubię zmiany. Pewnie, że się wraca do starych, dobrze robią treningom warsztatowym.
Długo lubiłam „wiersz z wnętrza” – piszesz, inspirując się wnętrzem, w którym się znajdujesz i jednocześnie swoim wnętrzem, tym co masz w tej chwili w sobie, ale mogłabym tu i inne ćwiczenia wymienić. To mi się zmienia.
Karol – Czy masz kontakt z tymi najstarszymi Hurtownikami?
Justa – Z tych całkiem najstarszych, pierwszych, to mam z jednym, taki rzadki kontakt na Facebooku. Ale naprawdę rzadki.
Michał  – To są ci, co byli w liceum w 2000 r., tak?
Justa – Tak.
Werka – Teraz rocznik 2003 idzie do liceum.
Karol – Mamy rok 2018 – dla przyszłych pokoleń.

Justa – To teraz pytanie do was wszystkich. Kiedy odkryliście poezję dla siebie, zaczęliście się nią interesować z własnej woli?
Karol – W aspekcie tworzenia?
Justa – Może, co było pierwsze: tworzenie, czy czytanie z własnej woli?
Werka – No ja jak w gimnazjum startowałam w konkursach recytatorskich, to mimowolnie czytałam bardzo dużo wierszy, próbując wyszukać coś dla siebie, bo nigdy nie lubiłam, jak mi ktoś dyktował z góry, co ja mam właściwie mówić. Bo to jest osobista rzecz i dlatego tyle tych wierszy czytałam, żeby odnaleźć  ten „swój”. Bardzo lubię przez to Herberta, bardzo mi imponuje jego twórczość, a do Miłosza od kilku lat nie mogę się przekonać.
Karol – Ja swój pierwszy wiersz napisałem w gimnazjum, ponieważ na lekcji polskiego robiliśmy coś z literatury współczesnej i pani powiedziała, że można napisać w zeszycie albo stronę jakiejś prozy albo wiersz. No to dobra, wiersz będzie krótszy, no i chyba był jakiś taki straszny. Nawet bym go gdzieś znalazł. Ale wtedy nie myślałem, żebym był coś więcej w stanie stworzyć. I dalej nie wiem. Na przykład dawno nie pisałem.
Oliwka – No to ja w podstawówce. Trudno mi teraz powiedzieć, co można nazwać wierszem, a co jeszcze nie. Zaczęłam pisać takie wierszyki w podstawówce – jak zrobiłam zadanie z matematyki i trzeba było odpowiedzieć jednym zdaniem. Było pytanie: Ile Asia miała jabłek? To trzeba było odpowiedzieć: Asia miała tyle i tyle jabłek. I ja napisałam tam wierszyk, tzn. takie rymowane coś i uznałam, że to jest śmieszne i zaczęłam pisać tego więcej.
Karol – Ale super!
Werka – Ale kreatywnie. Jestem pod wrażeniem, nigdy w życiu nie wpadłabym na to, że coś takiego można zrobić, z matematyką.
Narcyza – My tak mieliśmy na obozach harcerskich, że podczas każdego posiłku było podawane coś, co się nazywało „hasło do hasła” i generalnie to było jakieś słowo. Każdy stolik po posiłku musiał pokazać puste talerze i wyrecytować coś, co ułożyli, żeby się zrymowało z tym hasłem do hasła. I to były jakieś super rzeczy, niektórzy pisali przez 10 minut. To miały być przynajmniej 4 wersy, ale niektórzy pisali bardzo długie rzeczy.
Dla wszystkich było wspólne hasło. To było fajne.
Karol – Czasami na tym się kończy.
Narcyza – W gimnazjum jeszcze napisałam wiersz o Janie Pawle II, bo trzeba było. Potem wydaliśmy tomik i tam jest ten mój wiersz. (śmiech)
Michał – U mnie w domu się całkiem sporo słuchało poezji muzycznych, więc może to dało jakieś głębokie podstawy, ale nie pisałem nic poza jakimiś szkolnymi paroma rymowankami, które się nie liczą. W gimnazjum pamiętam, że poezję potraktowałem bardziej poważnie, gdy był konkurs zDolny  Ślązak i tam nauczono mnie jak interpretować, ale nadal to nie wpłynęło na to, żebym czytał więcej poezji niż wcześniej. I tak naprawdę, to nadal nic nie wpłynęło na to, żebym czytał więcej poezji. To, jeśli chodzi o odbiór; a z tworzeniem, to zacząłem dopiero w trzeciej klasie, bo wcześniej to były tylko użytkowe sprawy. Całkiem ładne, mam wrażenie, ale użytkowe: piosenka na obóz wędrowny, piosenka na czyjeś urodziny…
Karol – To jest tylko na tamten moment, teraz to ja nie piszę, ostatni wiersz napisałem dawno. Taki finalnie skończony wiersz to ostatnio napisałem w grudniu.
Michał – Ja w styczniu. (Jest kwiecień)
Karol – W notesie są notatki. Może nie mam czasu pisać albo nie chce mi się, mam dużo innych rzeczy do robienia, ale kupienie notesu sprawiło, że mam dużo pomysłów.
Michał – Czyli z tym stanem obecnym niepisania nie jest ci źle?
Karol – Nie. A jeśli coś z tych pomysłów powstanie, z tych notatek, to będzie dobre, a jak nie powstanie, to trudno.
Weronika – Dla mnie najprzyjemniejsze są obecnie – w klasie maturalnej, kiedy nic się nie dzieje – te spotkania, kiedy oceniamy jakiś konkurs i możemy interpretować wiersze. To jest bardzo przyjemne, rozwijające, odskocznia trochę.
Justa – No to może jeszcze o czytaniu poezji.
Karol – Mam dużo u siebie tomików, które dostałem na święta lub od znajomych, w ogóle sam w Tajnych Kompletach kupiłem z osiem i są nieprzeczytane, bo teraz czytałem rzeczy do matury. Kiedyś rozmawiałem z koleżanką, która robiła badania, jak w Polsce ludzie mało czytają. Tak gdzieś z 10% społeczeństwa czyta jedną książkę, a poezja współczesna jest na szarym końcu. Jeśli ktoś coś czyta, to na pewno nie poezję współczesną. Pewnie czytają tylko ci, którzy tworzą i to tak też może nie wszyscy. Ona też mówiła, że czyta Miłosza raczej.
Michał  – To znaczy, że trzeba mieć dużo przyjaciół, bo na czytelników nie ma co liczyć.
Hurtownia – No tak, prawda.
Weronika – To tak jak Norwida, w danym pokoleniu nikt cię nie doceni.
Karol – Ale żeby przyszłe pokolenia mogły cię docenić, to muszą wiedzieć o twoim istnieniu.
Weronika – Norwida odkryli w skrzyni na strychu jakiegoś klasztoru.
Karol – Pytanie, ilu było takich Norwidów, których nie odkryli, bo ich skrzynie zostały spalone albo ich wiersze zostały opakowaniem ryb na targu?
Weronika – Czy macie jakiś ból w związku z tym? Z tym, że prawdopodobnie bardzo mało osób przeczyta kiedykolwiek cokolwiek, co napisaliście?
Michał  – Gdybym stwierdził kiedyś, że to, co robię jest dobre, to chciałbym, żeby to ludzie zobaczyli, nawet tacy, których nie znam. Tylko pod warunkiem, że będę uważał, że to już jest godne tego, by wychodzić z tym szerzej. To tak, myślę, że byłoby mi szkoda.
Weronika – No Justa, ty też, może nie jakoś bardzo aktywnie, ale szukasz dróg pokazania tego, co piszesz. Tu z jednym wydawnictwem, tutaj chcesz wstąpić do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. To są rzeczy, nad którymi ty się chociaż trochę zastanawiasz, a my jeszcze nie.
Justa – No tak, na przykład pisanie takiego bloga, choć oczywiście są też inne powody, ale jest to też kolejna droga promocji. Miejsce, gdzie mogę sprzedać poezję, nie tylko tym, którzy się poezją interesują. Przez bloga jest to możliwe.
Weronika – Ale myślisz o tym czasem?
Justa – Tak, myślę o tym.
Michał  – Może jeszcze teraz o innych formach sztuki powiedzmy, bo ja tak ciągle niechlubnie o tej poezji, której nie czytam. Oglądam natomiast sporo filmów. I na przykład dostałem w przesyłce z Nowych Horyzontów film „Grabarz”. Jeszcze go nie widziałem, w każdym razie jest na podstawie Rilkego. Jest dosyć krótki, trwa 80 minut. Cały jest nagrany kamerą do wyścigów konnych, do tych ostatnich momentów, wszystko jest takie rozmazane. Jedna sprawa, że artyzm, druga, że Rilke. To była, dajmy na to, dygresja, ale nie wiem dlaczego, jakoś film zajmuje mnie bardziej. Kiedyś próbowałem na to sobie odpowiedzieć i wyszło na to, że bardziej mnie interesują emocje niż wyobraźnia. Tak mi się wydaje, że książka teoretycznie bardziej kształtuje wyobraźnię, natomiast film potrafi na więcej zmysłów oddziaływać i pobudzić emocje.
Weronika – Myślę, że dużo ludzi mogłoby się z tobą spierać. Nie jest to prawda jakaś jedyna, objawiona.
Michał  – No właśnie, co chcielibyście o tym lub o innych dziedzinach sztuki powiedzieć? Może są wam jakoś bliższe niż poezja?
Justa – No właśnie, a co, Karol, dla ciebie jest bliższe? Wydawałoby się, że najbliższa tobie jest muzyka poważna?
Karol – To trudne do porównywania i też trudne do łączenia w pewnych kwestiach. Nie wiem, myślę, że muzycy idą swoim torem wyabstrahowanym, inspirują siebie nawzajem; współczesne opery powstają, mają niby związek z literaturą, z librettami, ale myślę, że poezja zawsze była samowystarczalna.
Michał  – A skomponowałeś kiedyś coś?
Karol – Nic, co uznałbym za skończone dzieło.  Jakieś tam ćwiczenia z harmonii, zapisuje się takie mini-utworki. Więcej czasu, mimo wszystko, by zajmowało komponowanie utworu niż pisanie wiersza. Nawet patrzyłem na jakieś konkursy kompozytorskie, jest jeden do sierpnia, może spróbuję coś napisać, ale myślę, że to będzie jakaś grafomania muzyczna.
Weronika – (śmiech) Może właśnie dlatego wygrasz.
Karol – No właśnie.
No to, Justa, kiedy następny tomik?
Michał  – No właśnie miałem pytać, zawsze jest to pytanie…
Karol – Jakie plany na przyszłość?
Weronika – A nie moglibyśmy z tego zrezygnować? Wszyscy o to pytają.
Możemy wpadniemy dzisiaj wszyscy pod autobus na przykład?
Karol – A konkurs na blogu został rozwiązany?
Justa – Tak. (Blog Bobreczki, w konkursie można było wygrać tomik poezji „Infalia”, odpowiadając na pytanie: Jaką obecnie czytam książkę?)
Karol  – I co to było?
Justa – „Sercątko” Herty Miller.
Karol – A ktoś zgadł?
Justa – Tak, bo ja dawałam wskazówki po każdej błędnej odpowiedzi.
Weronika – Zacznijmy jakoś inaczej z tym pytaniem o plany. To co, Justa, robisz jutro?
Justa – Jutro jest środa, dzieciaki do szkoły zawożę.
Michał – Ładna będzie pogoda?
Justa  – Mam taką nadzieję, bo nie oglądam pogody. Tymek mi cały czas wypomina: Ty to nie oglądasz pogody, a potem nie wiadomo czy będzie padać.
Michał – No i dzieci potem: „Mamo, źle nas ubrałaś dzisiaj.”
Justa – Ale tak właśnie jest. (śmiech)
Karol – „W ogóle o nas nie dbasz.”
Weronika – O Boże, Karol!
Michał – No to jedziecie do szkoły i co dalej?
Justa – I po szkole jedziemy na malowanie.
Karol – Gdzie?
Justa – Do MDKu na Kołłątaja.
Karol – O, ja też tam chodziłem na malowanie i ostatnio znalazłem nawet swój kolaż. Karol lat 6. I jest naprawdę dobry: taki bocian, trochę powydrapywany, trochę kredką. Jest tak idealnie rozplanowany, że okazuje się, że kiedyś robiłem dobrą sztukę. (śmiech)
Justa – To były bliskie plany na przyszłość.
Weronika – I bardzo dobrze.
Justa – No to wystarczy.

PODZIEL SIĘ

Do góry