Ćwiczenia muzyczne. Piotr Janicki

Jaz gulgocze
Z Piotrem Janickim rozmawia Maria Czekańska

Maria Czekańska: Na początek, zanim przejdę do clou programu, zacznę od zadania ci pytania bardziej ukierunkowanego w ciebie jako twórcę, aniżeli w ciebie jako „wiersz”, jak kiedyś zdołałeś się nazwać w wywiadzie. W recenzji książki Spis treści Jakub Skurtys stwierdził, że autorzy tomu „(…) w ostatnich latach są na fali (co nie znaczy, że piszą lepiej, ale że doczekali się nareszcie należnej im krytycznej uwagi) (…)”. Czy rzeczywiście zauważasz zwiększone zainteresowanie swoją poezją i jak do tego podchodzisz?

Piotr Janicki: Obraz wyłaniający się z moich obserwacji czy przeczuć podobny jest do tego, który mam, gdy przeglądam swetry: bardzo trudno jest trafić na sweter w żywych zieleniach. Unikanie przez producentów tych odcieni mnie dziwi, czasem niepokoi, ponieważ mam skłonności do podejmowania abstrakcyjnych rozważań na temat ludzkiej natury. Tymczasem należałoby najpierw zapytać, czy zainteresowanie moją poezją skutkuje zwiększoną sprzedażą moich książek. To jednak mogłoby wprawić wydawców, w szczególności Jacka Bieruta, w zakłopotanie. Lubię się należeć, ale i lubię się nałazić, dlatego musiałbym porozmawiać z Jakubem o etycznych barciach jego rozważań i żywię przekonanie, że szybciej zajęlibyśmy się po takiej rozmowie pszczelarstwem niż próbami odróżnienia mojej pszczoły od innych pszczół. Wpisałem też do SJP słowo „clou” i przeniosło mnie do Cluj, rumuńskiego okręgu i Kluż-Napoki, w którym szukałem raz sklepu i pędzlowałem swoim cieniem piaskowe ściany. Na zdjęciu panoramy miasta w Wikipedii u góry kadru jędrnieją dwa pąki na szczycie gałązki. Rumuńska wersja hasła zawiera rycinę z początków XVII wieku, na której sterczą jakieś drzewka na otaczających miasto wzgórzach i, ach, pewnie wielu poetów siadywało na nich i wypatrywało przez mosiężną lunetę swojego miejsca. A clou jest takie, że oni byli tym miejscem.

 

MCz: Dziś gdzie można wypatrywać poetów? W poprzednim wywiadzie zadawałeś sobie pytanie, czy XX wiek był dla poezji przełomowy również i w tym, jak przedstawiła wrażliwość języka. Choć minęły ledwie dwie dekady tego stulecia, jak oceniasz XXI wiek polskiej poezji? Czy zauważasz w tym zakresie pewien przełom bądź pewne przełomy? Czy wśród poetów da się rozróżnić w większości barwy stylistyk, czy widnieje zieleń? I czy twórcy liryki wciąż tworzą miejsce w romantycznych krajobrazach wzgórz?

PJ: Zamiast wypatrywania poetów, postuluję wyprawę w obronie Chrysomallosa, czyli do zachodnich Sudetów, nad Izerę, mówię serio, dlatego, że większość naszych starań w dziedzinie poezji zostawia po sobie co najwyżej cynobrowe kałuże, a nasz wiek zostawi ich po prostu najwięcej. Kilka zaś najwspanialszych wierszy ostatnich lat, które znamy, dzieje się w obezwładniającym „teraz” i przypuszczam, że jeszcze kilka, które powstaną, też nigdzie się nie oddali, ponieważ przełomowy jest jak przesławny: przed innymi sławami, pierwszy. Ruch tu odbywa się więc w górę rzeki a nie w dół, i jest moim ruchem, a nie ruchami epok, paradygmatów itd. A czy one są ciekawe, to zależy od tego, jak o nich się opowiada w myśl porzekadła, że nad to co i gdzie robimy, ważniejsze jest – z kim.

 

MCz: I tę drogę obserwujemy na bieżąco chociażby w nowej książce. Zanim jednak porozmawiamy o zmianach, chcę podkreślić, że jesteś poetą, który stale eksperymentuje na oczach wyobraźni czytelników, a jednocześnie pozostaje wierny swojej poetyce. Są pewne stałe poezji Piotra Janickiego, takie jak wrażliwość i empatia, z jaką zapisuje szerokie obrazy rzeczywistości, poetyka didaskaliów czy brak tworzenia sytuacji konfesyjnej. Na ile człowiek i twórca może zmienić siebie i swój styl w ciągu życia? Jest to kwestią tego, że „jak bardzo chcemy , to…”, czy może pewna część zawsze pozostanie niezmienna?

PJ: Wierzę w każdą możliwość i każde jej wytłumaczenie.

 

MCz: Jakie więc jest wytłumaczenie dla zmian zachodzących w nowej książce? Można zauważyć pewne wyróżnienia na tle poprzednich propozycji i mam wrażenie, że najświeższy tom „Ćwiczenia muzyczne itd.” to najbardziej osobista i odsłaniająca książka, jaką stworzyłeś. Jeśli chodzi o „ja liryczne”, uwydatniają się głębsze przemyślenia, emocje, pisanie szerokie, są pytania, ale już nie nadto retoryczne, używasz zwrotów „czuję”, „jak mi to wygląd” w tytułach wierszy. Czy może i tu jest więcej niż jedno wytłumaczenie?

PJ: Opowiem o jednym, ekstatycznym. Dziś odbyłem kilkuminutową rozmowę z dziennikarką radiową mówiącą o swojej pracy, że to są dźwięki („postanowiłem więc zabrać ze sobą w zaświaty tego angielskiego admirała”). O naszej uczoności mówi się, że to są głosy i mój przestał mi robić niespodzianki, być może nawet zaczął mnie nudzić, a przecież też mówi się, że następnym w kolejności uczuciem po znudzeniu jest odraza. No to ubiegłem wypadki i postanowiłem z rozpędu dotknąć zimnej ściany – kulminacyjną w książce rundką „Kilka darmowych porad”. Dzięki temu uniknę kłopotliwego ruchu w przeciwnym kierunku, który musiałbym podjąć wtedy, gdybym zechciał uprawiać poezję w przyszłości. Możliwe, że  zobaczę tę sytuację w innym świetle, „nie przewidując i nie przeczuwając, że” kiedyś.

 

MCz: Myślę, że sporo z tego, co wyjawiłeś, zawiera się w nowej treści, która na pewno nas budzi, a nie nudzi. Wspomniałeś o uczoności jako o głosach – w książce mamy do czynienia z wieloma wręcz kontrastowymi. Sens miesza się z bezsensem, początek z końcem, przeszłość z przyszłością, myślenie z brakiem refleksji, oświecenie z ignorancją, wydarzanie się z brakiem ruchu. Czy zastosowanie tego zabiegu pozwoliło ci uwydatnić główny przekaz tomu?

PJ: Juda upadła, bo „Prorocy twoi miewali dla ciebie / widzenia próżne i marne […] miewali dla ciebie widzenia / zwodnicze i próżne”, ale upadłaby i wtedy, gdyby prorocy ci mieli przeciwstawne widzenia. Więc i tak było. Co do mieszania, to nie wyobrażam sobie kuchni bez pesto. Mieszaniec, bo pochodzenia ormiańskiego, Ignacy Łukaszewicz, będzie miał w Polsce swój rok za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Niech i tak będzie. Wczoraj w trakcie wieczornego spaceru znów zobaczyłem borsuka, że wyszedł na jezdnię. Zacząłem biec, żeby jeszcze raz zobaczyć białą lotkę, zatkniętą na jego pysku, i wtedy dostrzegłem zbliżający się do przystanku pekaes. Ruszyłem biegiem jeszcze szybciej i jeszcze raz zdążyłem. Jeżeli możliwe są myśli o zdolnościach metafizycznych, to z połączenia oświecenia z brakiem ruchu i z połączenia ignorancji z wydarzeniem.

 

MCz: Jak na „poetę zamilczanego” wiele jest w tobie doniosłego i wyraźnego głosu o otaczającej nas rzeczywistości. Powiedzmy, że w jednym skraju mamy wcześniejsze tomy, odchodzące od sytuacji konfesyjnej, gdzie „liryczne ja” pełni bardziej rolę obiektywnego obserwatora, a w drugim mamy najnowszą książkę, miejscami pełną surowej prawdy o życiu, byciu i końcu, gdzie czeka nas autorefleksja nad sensem egzystencji. Dokąd pobiegniesz?

PJ: Zamilczenie Janickiego to pewien tymczasowy stan i można go było czy będzie go można postrzegać jako wrzucone do sunącej przez bezkres kapsuły, igrające znajomym kształtem zawiniątko, ale też rodzaj zjawy, przejawy widocznej na tle księżycowej pełni, to znaczy jako odradzającą się duchową falę, rozdzierającym serca, radosnym pulsem z głębi czucia. Czas też najwyższy zacząć traktować obiektywnego obserwatora jak ducha uwalnianego po zażyciu upajającej mikstury, a grę w niego jako etap wtajemniczenia, kształcenia adeptów sztuki życia. Zastanawia mnie też zastosowanie w tym momencie efektu Zenona; poprzedzę go pytaniem: czy przebyłbym swoją drogę pod okiem krytyki? Czy nadmierna obserwacja nie zaskoblowałaby tej drogi? Na mocy powyższego jesteśmy ktosiami wymyślonymi i tam pobiegniemy o tyle, o ile i dokąd nas pokierują nasze aktualizacje.

 

MCz: No właśnie, odnośnie biegania, aktualizacji i bycia ktosiem. W nowych utworach sporo jest historii – rzeczy świętych, surrealistycznych dywagań o tym, co dane nam zrozumieć i czy historia ma jakiś sens. No i tu pytanie – na ile rzeczywiście człowiek jest istotą sprawczą, a ile w tym metaforycznego rzutu kością?

PJ: My, prorocy, unikamy jednoznacznych odpowiedzi na tak skonstruowane pytania. Sięgnę może po przykład najnowszej Diuny. Zauważyłem, że część komentatorów związała sobie ręce, rozpamiętując przy okazji filmu księgi Herberta. Zauważyłem też, że twórcy filmów wiążą sobie ręce tak samo, jak widzowie. Przykładem Loncraine i jego Ryszard III. Zauważyłem też oczywiście, że komentatorzy dzisiejszej przykrej historii z Dziadami powierzają sobie godność znawców romantycznej symboliki. Albo czy zdjęcie szopenowskiego felietonu Wiedemanna nie było przypadkiem rzucaniem kośćmi w jego kolejce? Dawca krwi, po latach odsysania, dostaje odznakę i darmowe przejazdy miejską komunikacją, co sprawia, że jeździ więcej, częściej. Uwolnił się czy uwikłał? My, prorocy, takich i innych wątpliwości udzielamy najchętniej.

 

MCz: Prorocy wikłają się również i sami? Na koniec rozmowy weźmy przykład ciebie, proroku. Kiedy pisze się o poecie z Supraśla, wszyscy wiedzą o kogo chodzi. Supraśl był, jest i będzie, a ja tymczasem nie wiem, czemu Supraśl i czemu ten Supraśl jest nadal, dlaczego nie poniosło Cię dalej. Powiesz nam coś o tak ważnej definicji, jak przywiązanie do miejsca, bądź o samym miejscu?

PJ: Supraśl dobrze brzmi. Jaz gulgocze, wiatr łomocze, znajomych poczet, przeróżne noce. Schną koce, czas stukocze, tchnie ocet, sny mocne, dni tłoczne. Dymiące świty, gdzieniegdzie lipy, zjedzony, umyty, nierychły, okryty. Szczypior listopadowy, bez październikowy, ścięty krzew wrześniowy, talerz purpurowy. Ogień łachotliwy, ogień topliwy, ogień mokrawy, ogień poważny. Człowiek skaczący, człowiek mówiący, człowiek z mosiądzu, człowiek pomiędzy. Szczęście, męcz się, przejście, precel. Soli stół, serca wór, oka twór, jutra mur. Rzeka rzecze żadne rzeczy. Jama, grobla, święta sosna. Księżyc, kiszka, kostur, postój. Darła ziemia, do widzenia.

 

 

Książkę można kupić tu: https://allegro.pl/oferta/piotr-janicki-cwiczenia-muzyczne-poezja-polska-11530614951

 

Piotr Janicki

 

Piotr Janicki, ur. w 1974 r. w Białymstoku, mieszka w Supraślu. Współtwórca i redaktor zina poetyckiego www.cycgada.art.pl (2005-2010). Autor tomów poetyckich Nadal aksamit (2006), Wyrazy uznania, (2014) r.: 13 sztuk (2016) , Psia książka (2018), Spis treści (wraz z Adamem Kaczanowskim, 2020). Współautor, wraz z Bartkiem Kalinką, płyty Boży rok, 2007 r.

 

 

Proza współczesna polska

 

Maria Czekańska –  (ur. 1995 ) Poetka przed debiutem książkowym. Redaktorka naczelna Śląskiej Strefy Gender. Publikowała w „Przekroju”,  „Odrze”, „Wizjach”, „Babińcu literackim”, „Liberte” i „Nowej Orgii Myśli”. Jej pasją jest chodzenie na skrajach. Mieszka w Zabrzu.

PODZIEL SIĘ

Do góry