Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Nakarmione i jest syte
Z Katarzyną Nandzik rozmawia Jacek Bierut

Jacek Bierut: Kiedy dostałem od Pani propozycję opublikowania Ciszej jaśniej, znałem Panią właściwie tylko z publikacji na naszej stronie jednego niedużego zestawu wierszy. W trakcie pierwszego czytania tego tomu od razu wiedziałem, że to coś wyjątkowego. Opowie Pani najpierw trochę o sobie? Jak się Pani znalazła w światku polskiej poezji? Skąd Pani przybywa? I dokąd zmierza?

Katarzyna Nandzik: Z poezją zaprzyjaźniłam się już, kiedy byłam w liceum. Razem z kolegą ze „szkolnej ławki” współtworzyliśmy projekt literacki, później lata na śląskiej polonistyce, gdzie na co dzień stykałam się z poezją, tam też rozwijała się dalej moja poetycka wrażliwość i wyobraźnia. Przez wiele lat pisałam wyłącznie dla siebie, następnie pojawiła się chęć opublikowania wierszy w formie książki. To trudne pytanie, „skąd przybywam”, jeśli mam na nie odpowiedzieć w kontekście metaforycznym. Odpowiem na to pytanie wierszem, do którego nawiązuję w swojej książce: „przychodzę z ciekawości czystej. Życie jest dla niej jedyną okazją”. Może dlatego nie skąd, ale z powodu pytań?, poszukiwania odpowiedzi? przychodzę i ku temu zmierzam.

JB: Ciszej jaśniej to nie jest zbiór wierszy. To zamknięta książka poetycka. Grzegorz Hetman napisał mi o niej „krucha i pojemna, zarazem wąska i eliptyczna”. Miałem podobne wrażenie. I to mnie przekonało. Wszystko jest w niej zrobione bardzo delikatnie. Czy taki był Pani zamysł, czy to u Pani przyszło naturalnie?

KN: Przyszło to raczej naturalnie, jeśli zamysł, powstawał podczas procesu pisania. Słowo, obrazy pisały się same, tworząc jasny koncept.

JB: Opowie Pani o tym? Zawsze mnie interesuje sam proces powstawania tekstu literackiego.

KN: Słowa nie przychodzą same, są pochodnią czegoś, z czym się zderzyliśmy. Tak też było z Ciszej jaśniej. Teksty, z którymi miałam okazję się zmierzyć podczas procesu zapisywania, były rejestrem wewnętrznego głosu, który mówił „pisz”. Podczas tworzenia słyszałam, jeśli mogę tak to nazwać, melodyjność wiersza, intuicyjnie odtwarzałam przekaz zapisany we mnie. Te zapisy powstawały także w trakcie pewnej lektury, która była niejako impulsem do napisania kolejnych wierszy. Nie wiem, czy warto o tym wspominać?

JB: Jasne. Wszystko jest ważne. Szczególnie jeśli dotyczy książki poetyckiej.

KN: Zacznę od tego, że dwa lata temu uczestniczyłam w warsztatach poetyckich. Podczas spotkania zaprezentowałam zestaw wierszy, który pojawił się także na stronie wydawnictwa j. Opinia osoby prowadzącej nie była zbyt wartościująca. Teraz wiem, że było mi to niejako potrzebne, żeby zacząć pisać o tym, co rzeczywiście jest dla mnie ważkie, nie „kręcąc się obok”, wymijając się dalekimi obrazami, które nie mają nic wspólnego z tym, co naprawdę chciałabym przekazać. Zrozumiałam, że potrzebuję skonfrontować się z sobą, aby zacząć pisać „od siebie”, żeby odkryć swój styl i kierunek tworzenia. Później trafiła w moje ręce książka o znamiennym tytule „Towarzyszyć sobie z życzliwością” autorki Sarah Python. W podręczniku można odnaleźć wiele informacji na temat współczesnej neurobiologii oraz psychoterapii; wskazuje również kierunek działania, w jaki sposób mogę uczynić ze swojej świadomości (po prostu z mózgu) swojego najlepszego przyjaciela. W trakcie lektury powstało wiele wierszy, które obecnie znajdują się w Ciszej jaśniej.

JB: Stąd dziecko, które się cieszy, że dostało suchą kromkę ziarnistego chleba?

KN: Tak można powiedzieć. Dziecko, które w końcu zostało nakarmione i jest syte. Dostało pewną całość w postaci całej kromki chleba i to do tego pełnoziarnistego. Dziecko, które spotyka się już z dojrzałym sobą, otrzymując przy tym akceptację i perspektywę „pełnego” życia, którego symbolem jest właśnie sucha kromka ziarnistego chleba. A jak już jest chleb, cała kromka chleba, to jest to już całkiem twórcza perspektywa.

JB: Dziecko zatem nie jest prawdziwe? Jest wynikiem prób scalenia ze sobą różnych perspektyw, również czasowych? Sytuacji wymagających naprawy, chociaż należą już one do przeszłości?

KN: Każdy ma swoje wewnętrzne dziecko, któremu nie dość coś wytłumaczono, nie dość zatroszczono się o nie, nie dość zrozumiano, tego „nie dość” można by jeszcze wiele dopisać. A co znaczy to, że dziecko jest lub nie jest prawdziwe? Poszłabym tu w kierunku myśli, którą zapisała w swoim wierszu Krystyna Miłobędzka, to jest rozbierz się z Krystyny. Jesteśmy wtedy, jest się dzieckiem, jeśli obedrzemy się z naleciałości, z tego co nam przypisano, czym nas obdarzono, czym nas nacechowano, ile jest mnie, bez matki, ojca, przyjaciółki, sąsiadki, to jest to „wyrosłam z matki o niepomalowanych oczach”. Wtedy przychodzi to odnalezione ciche „jest jest jest”.

JB: Tak, to cicha książka. W jednym z otwierających ją wierszy pojawia się wers „samym patrzeniem się nie najesz”. Do kogo kieruje te słowa osoba mówiąca w tych wierszach? Pytam, choć rozumiem, kto jest adresatem tego komunikatu, ale miałem wrażenie, czytając, że kierowane są również do mnie jako czytelnika, choć fizycznego głodu w dzieciństwie przecież nie doświadczałem, chociaż (jak wszyscy) doświadczyłem różnych niełatwych sytuacji. Inaczej mówiąc, pytam o to, na ile brała Pani pod uwagę, że Ciszej jaśniej może być książką terapeutyczną?

KN: Te słowa skierowane są do siebie samego oraz do czytelnika. Chciałam napisać tą książkę dla siebie oraz dla każdej osoby, która chciałaby się nakarmić tą kromką chleba, jaką są wiersze zamieszczone w tym tomie. Tak, z pewnością, może to być książka terapeutyczna. Brak czegoś, świadomy bądź nie, deklaruje we mnie potrzebę nakarmienia oraz odczucia bycia sytym. I może się okazać, że gdzieś w człowieku, czekają nie „puste talerze fotografii”, ale talerz ciepłej zupy.

JB: To jak Pani skomentuje ten fragment?

miałam osiem lat i pierwszy rower po siostrze
żałuję że cię urodziłam

krzyczałam zapięta na ostatni guzik
ale to nie moja wina

Ta głodna niekochana dziewczynka nie chce być „wewnętrznym dzieckiem”. Ona jest kimś znacznie więcej. To jej książka?

KN: To nikt inny jak autorka tej książki. A w klepsydrze tego wiersza nieukochanie wewnętrznego dziecka nie jest pozostawione nic nie wnoszącemu przemijaniu. „Zapięta na ostatni guzik”, czyli mimo wszystko gotowa, by żyć i wziąć odpowiedzialność za siebie w swoje ręce. Choć ten ostatni guzik, ta permanentna gotowość, może czasem przeszkadzać, uwierać. Rozpiąć guziki po to, żeby odnaleźć te „miejsca bezpieczne”.

JB: Ta dziewczynka „boi się”, „robi unik”, chowając się między ścianą a biurkiem. Autorka tego nie robi?

KN: Powiedziałabym, że „unik”, jeśli robi go autorka, jest obecnie każdym „wykręceniem” się od słowa, zapożyczeniem z usłyszanego lub z przeczytanego. Aczkolwiek zamysłem tej książki było „wyjście” spomiędzy ściany a biurka.

JB: Udało się?

KN:  Myślę, że tak.

JB: Na czym to „wyjście” polega? „Każdy mógł podnieść kamień”, a teraz (kiedy książka powstała) już nie może? Czyli poezja jednak ocala?

KN: Myślę, że tymi kamieniami została wybrukowana droga, a na nich wyłożone są słowa, które mają ocalać, przemieniając kamienie w kromkę chleba. Zatem, tak, poezja ocala i ma swój wybawczy cel, jak pisał Czesław Miłosz.

JB: Spytam zatem o formę. Ona jest mało Miłoszowska. Raczej szuka Pani skrótu, rysuje nam coś kilkoma kreskami. Tych kamieni-słów nigdy nie ma zbyt wiele. To trochę powrót do mojego pierwszego pytania. Skąd Pani przybywa? Jakie były Mistrzynie i jacy Mistrzowie? Jak i którędy dochodzi się do wersu „uczę się ciebie zadając ci rany”?

KN: Jest ich wiele, począwszy od pierwszych zainteresowań poezją Haliny Poświatowskiej czy Małgorzaty Hillar, po twórczość Jacka Podsiadły czy Stanisława Barańczaka, aż po Wisławę Szymborską, którą odnajduję po latach. Ale największy wpływ wywarła na mnie poezja Krystyny Miłobędzkiej. Aż tak wielki, że napisałam na studiach dwie prace o jej poezji: licencjacką oraz magisterską. Stąd już blisko do jej wiersza, z czego zdałam sobie sprawę już po napisaniu frazy, o której Pan wspomina. To zapis z książki pt. Po krzyku, która była moją pierwszą lekturą dzieł pani Krystyny Miłobędzkiej – „już ledwo starcza mi ciała na te rany”.

JB: Dziękuję za rozmowę.

.

Ciszej jaśniej dostępne tu: https://allegro.pl/oferta/katarzyna-nandzik-ciszej-jasniej-poezja-polska-14633927431

.

Katarzyna Nandzik Ciszej jaśniej
fot. Róża Bierut

.

Katarzyna Nandzik

Katarzyna Nandzik – ur. 1988 r. w Katowicach. Absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Śląskim. Autorka książki poetyckiej Kiedy wypowiem (2020). Ciszej jaśniej jest jej drugą książką.

PODZIEL SIĘ

Do góry