zawsze zasłaniam tyle, żebyś chciał zobaczyć
wszystko.
Kategoria: Bez kategorii
Państwo ma czarne sondaże i białe miasteczka.
Pieni się pod czerwień. Się spełni w nie-pełni
Inna wersja wciąż zmieniającej się
historii.
Bella confusione,
bella confusione!
Pracuję
dla państwa w kulturze, państwo zdejmą buty.
Ale nie to chcę powiedzieć. Otóż w prawosławiu nikt nie hamuje dziecka, jeśli ono uprawia onanizm, bo tego domaga się organizm. Nie ma żadnego wymogu trzymania rąk na kołdrze, aby się nie bawić genitaliami. Nikt nie krzyczy: ręce na kołdrę! Dziecko może onanizować się do woli. Tak było od wieków.
szpaki w marcowym szronie
dzioby tępo bijące o grudę
o pół struchlałego robaka
Od jednej wizyty u lekarza do kolejnego pobytu w szpitalu. Ciągły katar i raz po raz odzywające się kłucia. Chciejstwo innych, i wzruszanie ich ramion, kiedy zostają o coś przez ciebie poproszeni.
Pewnego dnia łysy Fernando, znany dla swej tężyzny, natrafił kilofem na złoże, które nie było złożem węgla. Kilof odbił się od niego i utkwił w oku osiłka, ale ofiara ta nie poszła na marne, gdyż rychło okazało się, że Fernando odkrył wcale pokaźne pokłady rudy żelaza.
Zmienne tempo jednoczesnego rozpadu i scalenia. Niepochowane cienie
Łamane przez żerdzie i krawężniki wpełzają pod uszczerbione progi,
I spiesznie rozchodzą się po zamurowanych korytarzach, jak rozsiew
Czerwi, pulchnego prosa minut, w tym okręgu przepalanym iskrami rwanych
Tchnień.
Mogłem kurwa biegać
codziennie wieczorem,
ze smart watch’em w dupie
i brodą do kolan
Po chwili z mgły albo papierosowego dymu wynurzała się około pięćdziesięcioletnia, niska i krępa Angolka, o niezwykle głębokiej czerni skóry, która zdawała się absorbować przestrzeń niczym galaktyczna czarna dziura. W nocnym pejzażu błyskały przy każdym gromkim śmiechu jej złota biżuteria i białe zęby z dużymi przerwami.
uczucia macierzyńskie są sprzeczne
tylko ile kobiet się do tego przyzna
i czy nie po to by dobrze sprzedać skandal
za te pieniądze potem wykształci dzieci
Coś tu nie żyje, ktoś jeszcze oddycha.
Sprawa jest dziwna, sprawa dziwnie
śmierdzi. Ci, co zostali, nie są jeszcze
pewni, po kim mają płakać
Miałem sporo czasu, więc pobliska struga, więc sklep, więc pobliska górka i dużo ciszy, by już zupełnie zapomnieć te codzienne szaleństwa w przestrzeni odległej o kilkanaście kilometrów, ten czarny połysk. Nikt nie pamiętał o Modlnej i było widać jej z tym dobrze, nikt nie pamiętał o mnie i w związku z tym rozumiałem ten jej wewnętrzny komfort niewymuszonego bycia, ba, ja przestałem pamiętać o sobie
Najważniejsza jest chyba pozycja, z której się mówi w tych wierszach („Ulicą prosto/ póki krąży/ krew”). Mnie to porusza. Nie wolno mi tu napisać, że książka jest pożegnaniem, świadomym i pewnym, ale jednak nim jest, choć wierzę, że kolejnych książek Marcina Sendeckiego przed nami sporo i czekam na nie. Chyba przede wszystkim dlatego, że Sendecki nigdy nie kłamie. A kiedy mówi prawdę, robi to w dobrym rytmie i bez niepotrzebnych naddatków.
zjednana na chwilę
z harmonią dźwięków
tak bliskich
że można dotknąć
każdego ścięgna
Po kraksie, po pełni, po ciepłym miesiącu.
Wiersz, który czytałam z obowiązku i wciąż znam
na pamięć: musiałam wiedzieć, że kroi się wtedy
na zaś.
Lecisz po guzikach z góry do dołu, ale nikt nie otwiera, nikt nawet nie podnosi słuchawki, nie rzuca żadnym z tych krótkich, szorstkich pytań. Nie szkodzi, pamiętasz krótką kombinację, która pozwoli ci się dostać do środka.
Ekstrawagantka z cyberpunkową koafiurą, w leginsach i sukni w panterkę, która opinała jej krępą i baryłkowatą, już po podwójnej mastektomii, figurę, na tej dziwnej wysokiej fali, jaką najlepiej znają pewnie schizofrenicy i dwubiegunowcy
Od pewnego czasu mówimy na niego Szopeczka. Oczywiście nie ma o tym pojęcia. Zaczęło się, kiedy opowiedział, jak kiedyś z żoną poszedł na jarmark. Nie było jeszcze grudnia, a Białorusinki już sprzedawały drewniane szopki z Jezuskiem, Maryjką i resztą.
Wyciąga z neseserka przybory: puszkę fasoli w zalewie i scyzoryk wielofunkcyjny. Otwiera jedno drugim, a ja w międzyczasie obracam tam i z powrotem do kuchni po widelec.
wszystkie twoje spodnie które właśnie
wyjąłem z pralki wyprały się w taki sposób
że nie trzeba wsadzać rąk w sztywne
nogawki by przewlec je na drugą stronę
Dopóki to będzie możliwe, proponujemy kontakt tylko e-mailowy
Wydawnictwo j nie jest wydawnictwem, choć nieustannie pracuje nad realizacją konkretnego planu wydawniczego i publikacją kolejnych książek. Nie jest także literacką witryną internetową, choć za taką może być z biegiem czasu coraz bardziej uważane.