Zbliżając się do krawędzi, morze czuje ból, nikt go
nie pyta o zdanie i nikt nie rozbiera, biały cumulus
układa niebo we mnie, feniks z feniksa, wybucham.
Autor: admin
Wzrok momentalnie przyzwyczaił się do półmroku i wtedy dostrzegłam pijaka, leżącego w poprzek korytarza. Zakradłam się cicho, bacznie obserwując butelkę w jego ręce.
Przymknęła wielkie oczy jak z mangi, a on czerpał powietrze przez jej poplątane, bladoróżowe włosy. Pachniała zieloną herbatą, gdy zaczął ściągać z niej sukienkę.
koniom było gorąco
karetki utknęły w korkach
nie wszyscy dożyli
Sieć nauczyła mnie, że trzeba być dla swojej twórczości złą macochą, inaczej stoi się w miejscu i samemu sobie bije się brawo.
Mam nadzieję, ze pana zniechęciłem do tego doktoratu.
Twórcy tego dzieła pokazują całkowicie nagą Małgorzatę Niemirską „na kontrze” do wątków obozowych.
Żółta kartka może jeszcze nie, ale pogroziłam ci palcem.
Otwieramy nową serię wydawniczą. „Trzeci migdał” Mirki Szychowiak już w drodze.
załóż rajstopy
a więcej to nic
rozerwę cię trochę
– Mamuś, nie mraucz – i zaraz powrót do stałej dynamiki.
Wczoraj poszliśmy do Kalambura, Kalaczakry właściwie, na placki syryjskie, bez uprzedzeń. W środku sporawo, siadamy gdzie indziej niż najczęściej.
Cały kunszt Sendeckiego, jako kogoś świetnie panującego nad brzmieniową, estetyczną, konstrukcyjną warstwą wiersza, kunszt autora zmyślnie wykorzystującego tradycje i własne „wynalazki” jako tworzywo, wszystkie te wyszukane gry literackie, intertekstualność, podprogowe wyczucie języka, umiejętność poruszania się po niemal całej jego skali, to jest nic w porównaniu z poziomem znaczeń.
chciałoby się śpiewać,
chciałoby się zaśpiewać do samego szpiku
ale jest się całą z utraty
Tam jest ta sterta, która z każdą chwilą się powiększa, w przeciwieństwie do tłumu z peronu, który niknie w oczach. – Raz dwa, raz dwa! – krzyczy żołnierz, siłą wpychając Messnerów do wagonu, którzy raz jeszcze chcą obejrzeć się za siebie. Lecz z każdą sekundą tłum rośnie w ich oczach, napiera tak, że Messnerowie muszą się wycofać, opuścić stanowiska, choć przed chwilą mieli ładny widok na stację z tabliczką NOWA RUDA.
łóżko jest placem zabaw, gdzie roi się od pedofili,
tych drobinek kurzu, okruszków, świadków
Miałem ostatnie zadanie:
osiem godzin ogrzewać
kołdrę swoim ciałem,
jednym.
Malowniczo wtłoczony pod listy
zakupów, rachunki, sprawunki, zapisy, akty nadania, wszystkie
kroje czcionki i kształty odręcznego pisma. Niech nie opuszcza
ciebie niepokój
Człowieku, aby opisać zło, które sięgnęło po to, co było
niedotykalne nie wystarczy jeden zeszyt
By to opisać nie wystarczyłyby wody w oceanach całej Ziemi
chodziłaś taka odważna
i słaba, gniewałaś się na bezruch, pokazywałaś jak nosić honor,
karciłaś za niewiarę w cuda – sama je czyniłaś, żeby płonąć
i być, czuć, wiedzieć, poznawać, odklinać zło.
Jakim ciałem posłuży się chłopiec,
gdy już dźwięcznego ciała zabraknie?
Wykorzysta drugą stronę tej samej
poplamionej kartki? Sczyta rewersy
szybką dykcją zdyszanego głosu?
Chłopiec, który wiele myślał o błędzie,
jakim były narodziny, po pięćdziesięciu latach
postanawia naprawić swój błąd.
O ludziach dobrych nie mów, że umierają.
Kupić hektar ziemi trzysta
Pięćdziesiąt złotych za metr tylko po to,
Żeby nic nie zmieniać.
Jest tam też tyle zmysłowości, tyle dobrze nakładających się na siebie harmonii, tyle zapachów, świateł, smaków, tyle rytmu i taki poziom odczuwania wszystkiego, że endorfiny skaczą równie wysoko i szybko, a serotonina zaczyna płynąć w odwrotnym kierunku.
Kohelet jest dość bystry w wydaniu Koheleta, ale nie tak odważny i uważny jak w wykonaniu Julii Fiedorczuk. Celanowski błogosławiony niemand i życie jako pytanie, które jest „zaczepione o nic” to dwie strony tego samego wglądu, tej samej praktyki uważności.
Ogniki papierosów zbliżają się do siebie.
Jeden czerwienieje na widok drugiego.
Po zbliżeniu nastaje apatyczny spokój.
nie możemy być głusi na fakt
że ten biolog
doktor honoris causa uczelni w trieście
ma jeszcze swoje zęby!
Przecież to te łagodne kształty decydują o delikatności, są gwarantem bezpieczeństwa, że dotykanie jej białego ciała nie przyniosą żadnych przykrych konsekwencji.
Dzisiaj życzę ci dobrze i krótko, najlepiej z daleka.
Prace nad uaktualnieniem i kontynuacją opracowania „Rozkład jazdy. 20 lat literatury Dolnego Śląska po 1989 roku” zostały rozpoczęte. Będą się ukazywać pod inną nazwą i w innej formie, ale sam projekt nie został porzucony.
Zacząłeś skutecznie dostrzegać inne życie dzięki lekturze, pozwoliła ci wydobyć się z cienia strachu padającego na twoją, ojcowską pozycję, kojarzącą ci się nieodmiennie z obowiązkiem zapewnienia światu stabilnej organizacji i konkretnych rysów bezpieczeństwa.
spedałowałem pół świata
drugie pół widziałem
zbyt mocno wgłębiłeś się
ostatni oddech zanim
wycharczę imię ubrana w dym
państwo wyrasta z lufy karabinu
w polu bez jęku
podjęte decyzje
Mieszkał w zardzewiałym, zagrzybionym schronie bez kibla, bo domem tego nazwać nie można było. Przybierał pozę proroka, natchnionego mędrca, który godzinami analizuje
Nie da się nie uczestniczyć w przemocy, a jednocześnie trzeba jakoś odróżnić tę nieuniknioną przemoc samego życia od perwersyjnego okrucieństwa, do którego zdolni są ludzie. Gdzie przebiega granica?
dotrzeć do skóry i zacząć podszywać się
pod ciebie, skoro już na wstępie obiecałyśmy sobie
zaborczość
Debiut powinien być dobry, nie polecam wam tego, co zrobiłam.
Przepastny pustostan nie wchodzi w rachubę.
Ten drugi peryferie ma wpisane w krew, dla niego peryferie stanowią rację bytu i nie chce tego zmieniać. „Peryferyjność” to rodzaj duchowości i stan umysłu zakorzeniony w transcendencji. „Mieszkaniec peryferyjności” może mieszkać gdziekolwiek, nawet w centrum świata – Wrocławiu, Warszawie, Berlinie, Jerozolimie, Nowym Jorku. Bogaty krajobraz wewnętrzny sprawia, że zawsze jest u siebie.
„Paragon” to jednak nie tylko młodziaki i subkultury, ponieważ wałbrzyska autorka zachowuje się jak wytrawny obserwator czy antropolog kultury, wchodząc w różne przejawy życia
Usiłuję wytłumaczyć sobie
w kilku słowach, że to nie dotyk,
a pamięć po dotyku zjada mi skórę i skamle.
zawsze zasłaniam tyle, żebyś chciał zobaczyć
wszystko.
Państwo ma czarne sondaże i białe miasteczka.
Pieni się pod czerwień. Się spełni w nie-pełni
Inna wersja wciąż zmieniającej się
historii.
Bella confusione,
bella confusione!
Pracuję
dla państwa w kulturze, państwo zdejmą buty.
Ale nie to chcę powiedzieć. Otóż w prawosławiu nikt nie hamuje dziecka, jeśli ono uprawia onanizm, bo tego domaga się organizm. Nie ma żadnego wymogu trzymania rąk na kołdrze, aby się nie bawić genitaliami. Nikt nie krzyczy: ręce na kołdrę! Dziecko może onanizować się do woli. Tak było od wieków.
szpaki w marcowym szronie
dzioby tępo bijące o grudę
o pół struchlałego robaka
Od jednej wizyty u lekarza do kolejnego pobytu w szpitalu. Ciągły katar i raz po raz odzywające się kłucia. Chciejstwo innych, i wzruszanie ich ramion, kiedy zostają o coś przez ciebie poproszeni.
Pewnego dnia łysy Fernando, znany dla swej tężyzny, natrafił kilofem na złoże, które nie było złożem węgla. Kilof odbił się od niego i utkwił w oku osiłka, ale ofiara ta nie poszła na marne, gdyż rychło okazało się, że Fernando odkrył wcale pokaźne pokłady rudy żelaza.
Zmienne tempo jednoczesnego rozpadu i scalenia. Niepochowane cienie
Łamane przez żerdzie i krawężniki wpełzają pod uszczerbione progi,
I spiesznie rozchodzą się po zamurowanych korytarzach, jak rozsiew
Czerwi, pulchnego prosa minut, w tym okręgu przepalanym iskrami rwanych
Tchnień.
Mogłem kurwa biegać
codziennie wieczorem,
ze smart watch’em w dupie
i brodą do kolan
Po chwili z mgły albo papierosowego dymu wynurzała się około pięćdziesięcioletnia, niska i krępa Angolka, o niezwykle głębokiej czerni skóry, która zdawała się absorbować przestrzeń niczym galaktyczna czarna dziura. W nocnym pejzażu błyskały przy każdym gromkim śmiechu jej złota biżuteria i białe zęby z dużymi przerwami.
uczucia macierzyńskie są sprzeczne
tylko ile kobiet się do tego przyzna
i czy nie po to by dobrze sprzedać skandal
za te pieniądze potem wykształci dzieci
Coś tu nie żyje, ktoś jeszcze oddycha.
Sprawa jest dziwna, sprawa dziwnie
śmierdzi. Ci, co zostali, nie są jeszcze
pewni, po kim mają płakać
Miałem sporo czasu, więc pobliska struga, więc sklep, więc pobliska górka i dużo ciszy, by już zupełnie zapomnieć te codzienne szaleństwa w przestrzeni odległej o kilkanaście kilometrów, ten czarny połysk. Nikt nie pamiętał o Modlnej i było widać jej z tym dobrze, nikt nie pamiętał o mnie i w związku z tym rozumiałem ten jej wewnętrzny komfort niewymuszonego bycia, ba, ja przestałem pamiętać o sobie
Najważniejsza jest chyba pozycja, z której się mówi w tych wierszach („Ulicą prosto/ póki krąży/ krew”). Mnie to porusza. Nie wolno mi tu napisać, że książka jest pożegnaniem, świadomym i pewnym, ale jednak nim jest, choć wierzę, że kolejnych książek Marcina Sendeckiego przed nami sporo i czekam na nie. Chyba przede wszystkim dlatego, że Sendecki nigdy nie kłamie. A kiedy mówi prawdę, robi to w dobrym rytmie i bez niepotrzebnych naddatków.
zjednana na chwilę
z harmonią dźwięków
tak bliskich
że można dotknąć
każdego ścięgna
Po kraksie, po pełni, po ciepłym miesiącu.
Wiersz, który czytałam z obowiązku i wciąż znam
na pamięć: musiałam wiedzieć, że kroi się wtedy
na zaś.
Wojaczek swoją najlepszą książkę zadedykował, „Mistrzowi Mowy Polskiej – Tymoteuszowi Karpowiczowi”. Karpowicz stał za debiutem Wojaczka. Przeprowadził go tak, że w tym czasie nie można było sobie wymarzyć bardziej spektakularnego wejścia w obieg wydawniczy.
Lecisz po guzikach z góry do dołu, ale nikt nie otwiera, nikt nawet nie podnosi słuchawki, nie rzuca żadnym z tych krótkich, szorstkich pytań. Nie szkodzi, pamiętasz krótką kombinację, która pozwoli ci się dostać do środka.
Ekstrawagantka z cyberpunkową koafiurą, w leginsach i sukni w panterkę, która opinała jej krępą i baryłkowatą, już po podwójnej mastektomii, figurę, na tej dziwnej wysokiej fali, jaką najlepiej znają pewnie schizofrenicy i dwubiegunowcy
Od pewnego czasu mówimy na niego Szopeczka. Oczywiście nie ma o tym pojęcia. Zaczęło się, kiedy opowiedział, jak kiedyś z żoną poszedł na jarmark. Nie było jeszcze grudnia, a Białorusinki już sprzedawały drewniane szopki z Jezuskiem, Maryjką i resztą.
Wyciąga z neseserka przybory: puszkę fasoli w zalewie i scyzoryk wielofunkcyjny. Otwiera jedno drugim, a ja w międzyczasie obracam tam i z powrotem do kuchni po widelec.
wszystkie twoje spodnie które właśnie
wyjąłem z pralki wyprały się w taki sposób
że nie trzeba wsadzać rąk w sztywne
nogawki by przewlec je na drugą stronę
Dopóki to będzie możliwe, proponujemy kontakt tylko e-mailowy
Wydawnictwo j nie jest wydawnictwem, choć nieustannie pracuje nad realizacją konkretnego planu wydawniczego i publikacją kolejnych książek. Nie jest także literacką witryną internetową, choć za taką może być z biegiem czasu coraz bardziej uważane.